Raju, jak jej może być tak wygodnie...Zaraz, gdzie się podziała ta druga?!
Chłopak z przerażeniem rozejrzał się wokół siebie. Może i dziewczyny nie były do niczego przydatne, ale był im winny powrót do domu. W pewnym sensie trafiły tu z jego winy.
Zawiał wiatr, a do jego uszu dotarła niesiona wraz z nim melodia. Jak najdelikatniej wyswabadzając się z objęć siostry, wstał i skierował w jego stronę.
Tak więc chłopiec zasnął,
Wdychając popioły tych lśniących płomieni;
Jeden po drugim, drugi po trzecim.
Opadające wokół ślicznej twarzy chłopca,
Tysiące skapujących na ziemię pragnień ludzkich
i snów, snów...
Kiedy melodia stała się już wystarczająco głośna, odkrył do kogo należał głos. Jedna z dziewczyn, drobna blondynka, siedziała na wysokiej skale i nuciła jakby nieświadomie melodię. Wpatrywała się przy tym w niebo, które na takich pustkowiach zawsze było usłane mnóstwem gwiazd.
W nocy, gdy zadrżały twoje srebrne oczy,
Wraz z blaskiem narodziłeś się ty;
Pozwólcie mym modlitwom powracać na ziemię;
Przez kolejne tysiące i miliony lat
Chłopak nie śmiał przerwać dziewczynie piosenki, która wydawała mu się dziwnie nostalgiczna, choć słyszał ją po raz pierwszy. Mając nadzieję to wyjaśnić, przystał w cieniu skały i słuchał dalej
Będę kontynuować me modlitwy;
Dla tego dziecka by było kochane,
Wraz z pocałunkiem na mych dłoniach...
Dziewczyna zamiast śpiewać zaczęła nucić, co musiało oznaczać koniec piosenki. Po chwili spuściła głowę i westchnęła głęboko. Jednak kątem oka udało jej się dostrzec postać w cieniu.
- Dobra, kto tam stoi i czeka by dać mi w mordę za fałszowanie? - spytała ironicznie, jak to miała w zwyczaju.
- Nie mam takiego zamiaru, ale fakt-stoję w cieniu. - odparł Gray, nieco się z niego wychylając. Dziewczyna dalej patrzyła na niego z góry, a płomień z obozowego ogniska rzucał jeszcze delikatne światło na jej twarz, wykrzywioną w grymasie. - Czemu tam weszłaś?
- Nie wiem. - odpowiedziała mu po dłuższej przerwie, z palcem wskazującym położonym na brodzie majtając nogami jakieś dwa metry nad ziemią. - Ale nie mogę teraz za to zejść i od dwudziestu minut szukam sposobu.
- Siedzisz tam już dwadzieścia minut?! - nieomal wrzasnął mag lodu. W ostatniej chwili przypomniał sobie, że obudzenie wszystkich to nie byłby dobry pomysł.
- Nie, godzinę ale o zejściu myślę od dwudziestu. - odpowiedziała, jakby to była najprostsza rzecz na świecie, a on nie potrafił zrozumieć bo był opóźniony w rozwoju. Nagle na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech, jeden z tych gdy wpada się "genialny" plan. - Łap mnie!
- Co?
Zanim chłopak zdążył się zorientować, zsunęła się z krawędzi i zaczęła spadać. Wystrzelił w jej kierunku i w nieomal ostatniej chwili zdążył ją złapać. Włosy dziewczyny rozwiały się w czasie lotu i kilka z nich wpadło mu do ust, co nie okazało się być miłym uczuciem, a co większe kosmyki zasłoniły mu twarz.
- Niech cię... - jęknął Gray. Miał już tego wszystkiego po dziurki w nosie. - Posłuchaj! Przez ostatnie dni jedyne co robię to ratuje panny w opresji i wiesz co? Mam już tego dosyć! Więc wyświadcz mi przysługę i zachowuj się, dopóki cię nie wyślemy do domu! Nie uwierzysz, ale ciągłe ratowanie czyjegoś tyłka to męczące zajęcie!
- Gri ... gdzie jesteś? - z obozowiska wyszła zaspana Ialla, z włosami sterczącymi na wszystkie strony i pogniecionych ubraniach, pełnych kurzu. Kiedy tylko dotarła na miejsce, zaczęła działać jej wyobraźnia. Zamiast Gray'a wrzeszczącego na trzymaną w ramionach blondynkę, z jej włosami zasłaniającymi mu twarz, ujrzała uśmiechniętą parę otoczoną przez kolorowe bańki i serduszka oraz mnóstwo ptaszków z wstążkami. Do tego żadne z nich nie miało na sobie ani grama kurzu a ich włosy były niesione przez niewidzialny wiatr.
- Łapy precz od braciszka! - złapała czarnowłosego za ramię i pociągnęła w swoją stronę.
- Co się tu dzieje? - jęknęła zaspana Lucy, dołączając do nich.
- Jest noc, powinniście być cicho. - warknęła niewyspana Erza. - Wracaj do łóżka Natsu...
- Hę? Co? - jęknął leżący niedaleko ogniska Smoczy Zabójca, obudzony wewnętrznym instynktem który usłyszał jednocześnie swoje imię i głos Erzy.
To będą ciężkie dwa dni. - jęknął Gray w myślach.
***
- Erza, czy ja się bardzo zmieniłem odkąd byłem dzieckiem? - spytał Gray czerwonowłosej czarodziejki, ledwo idąc z uczepioną jego ramienia siostrą.- Jeśli chodzi ci o wygląd to chyba niezbyt. Dlaczego pytasz? - odpowiedziała mu dziewczyna.
- Tego się obawiałem... - jęknął chłopak.
- Gdzie tak właściwie idziemy? - spytał Natsu, który dla swojego bezpieczeństwa trzymał się z dala od Erzy. - I gdzie się podziała ta dwójka złodziei?
- Wstali rano i zabrali nagrodę. - jęknęła w odpowiedzi Lucy, po policzkach której spływały łzy. - Mój czynsz...
- Pani Lucy, chyba nie powinna postrzegać tak pani ludzi. - odparła nieśmiało Wendy. - Panie Gray, dokąd idziemy?
- Kiedyś była tu świątynia. Jej kapłanki miały władzę nad wrotami do innego świata.
- Co w związku z tym? - spytał Natsu przechylając głowę. W odpowiedzi mag lodu wskazał palcem coś za jego plecami. Wszyscy obrócili się w tym kierunku, by zobaczyć dwie plotkujące ze sobą dziewczyny.
- No i wtedy ja skaczę, a on odwala uroczego tsundere z shojca i mnie łapie. Czyż to nie urocze?
- Tobie nigdy nie trzeba było wiele do szczęścia. Wystarczy ci jeszcze dać tabliczkę czekolady i po problemie.
- Z toffi, proszę.
- Chyba rozumiem. - odparł Smoczy Zabójca, który razem z całą drużyną dostał "kropelki".
- Może jak ładnie poproszę to pozwolą nam ich użyć. No chyba, że ONA tam będzie. - chłopak objął się ramionami i zaczął trząść ze strachu. Jego siostra patrzyła to na niego to na Natsu. - Jak mogłem dać się tak wrobić...
- On się boi. - stwierdziła ze zdziwieniem Lucy.
- Czyli to prawda. - stwierdził poważnym tonem Natsu, a wszyscy zwrócili wzrok w jego stronę. - Istnieje ktoś dużo gorszy od Erzy!
- Zamilcz! - czerwonowłosa uderzyła go zakutą w stalową rękawicę pięścią w tył głowy. W niemal tym samym momencie w ziemię obok jej stopy wbiła się strzała, a gdy tylko podniosła głowę słońce zostało przesłonione gradem strzałów.
- Padnij!
Wszyscy na komendę padli na ziemię, a tuż nad głowami przeleciały im strzały, zostawiając za sobą fioletową smugę. Ze zrujnowanych schodów, prowadzących w górę wzgórza, ktoś z niesamowitą celnością wyprowadził je wszystkie i szykował kolejne. Gdyby nie szybka reakcja, wszyscy prawdopodobnie zostaliby ciężko ranni lub zabici.
- Coście za jedni?! - zawołała postać. Z odległości z jakiej stała widać było tylko, że ma ubranie kapłanki i szarą chustę na włosach. - Już mówiłam, nie otworzę wrót! Jak chcecie to zrobić, to musicie mnie zabić!
Kolejne strzały poleciały w ich stronę, a każdy zaczął pozbywał się ich na swój sposób. Spalając, przecinając, tworząc tarczę, czy zmieniać ich kierunek wiatrem. Jedna osoba miała utrudnione zadanie, gdyż nie mogła w pełni użyć jednego ramienia. Niecodziennie w końcu ktoś trzyma się go tak kurczowo.
- Wendy, dmuchnij w jej stronę! Nie będzie mogła ich już posyłać!
- Zrozumiałam! Osłaniajcie mnie.
Dziewczynka zaczęła pobierać otaczające ją powietrze, a reszta jej drużyny chroniła ją przed kolejnymi atakami. Kilka razy nawet tuż obok jej głowy.
- Ryk Niebiańskiego Smoka!
Strumień wiatru popłynął w stronę kapłanki, uniemożliwiając jej strzelanie. Chroniąca jej włosy chustka została brutalnie zerwana, a ukryte pod nią srebrnoniebieskie włosy. Rozproszyły się wokół jej głowy, przypominając morskie fale.
- No nie! - wyrwało się Gray'owi. - W tej świątyni jest co najmniej 50 kapłanek, a pierwszą którą spotykam jesteś właśnie ty?!
- Ktoś ty? - spytała kapłanka, opuszczając nieco łuk. Gray wykonał tik nerwowy, połączony ze zdziwieniem ale nie zrobiło to na nikim wrażenia.
- Kiedyś jako dzieci bawiliśmy się razem, ale nie sądzę, że pamię...
- TY?! Więc jednak wróciłeś! Jak ja cię...SIAD, GRAY!
Gdy tylko wypowiedziała te słowa, bransoletka, którą chłopak miał na nadgarstku rozbłysła fioletowym światłem. Sekundę później chłopak leżał wgnieciony w ziemię, jakby został przygnieciony ogromnym ciężarem. Postać zaczęła powoli schodzić ze schodów, głosząc swój monolog coraz bardziej podnosząc głos.
- Co ty sobie-Siad!-myślałeś?! Najpierw mi-Siad!-wygadujesz takie-Siad!-głupoty, a potem znikasz na-Siad!-prawie-Siad!-dziesięć-Siad!-lat! Dlaczego musiałeś-Siad!-zniknąć na tyle lat by-Siad!-wrócić dopiero-Siad!-teraz?! I To z własnym-Siad!- haremem?! Urgh! SIAD! SIAD, GRAY! SIAD, GRAY! SIAD, GRAY! SIAD, SIAD, SIAD! SIAD-SIADSIADSIAD!
- Li...lito...ści. - jęknął mag lodu, wystawiając rękę ponad dół, który pogłębiał się z każdym powtórzonym "siad".
- Ktoś mi wyjaśni o co tu chodzi? - jęknął Natsu. Jego przyjaciółki pokręciły głową na znak sprzeciwu.
- Jakbym znowu oglądała Inuyashę... - jęknęła Kira.
- A wy skąd tutaj?! - wrzasnął Natsu na wychodzące mu zza pleców ziemskie dziewczyny.
- Ja z drzewa, ona z krzaków. - odpowiedziała mu Neko, wskazując po kolei kciukiem. - O czym jest Inuyasha? Nie kojarzę.
- Skąd wziąć takie paciorki? Przydałyby się... - mruknęła rozmarzona blondyneczka.
Kiedy ta oto urocza rozmowa miała miejsce, ktoś inny dalej cierpiał i był wbijany w ziemię. I za każdym razem było to przyczyną jednego słowa, które wypowiadała stojąca nad nim młoda kapłanka. Była ona dość wysoka, prawie o głowę wyższa od Gray'a. Miała dość jasną cerę i odznaczające się błękitno-zielone oczy. Jej długie, niebieskie włosy sięgały połowy pleców były poprzetykane zielonymi pasmami, a słońce wydobywało z nich srebrną poświatę. Przywodziło to na myśl morskie fale w słoneczne, letnie dni. Jej strój niczym nie różnił się od ubrań przeciętnej kapłanki. Zwykłe, czerwone spodnie z białym piaskiem i tego samego koloru koszula, z rozcięciami na ramionach.
Kiedy napięcie już z niej opadło przyklęknęła przed dwumetrową dziurą, zaglądając do znajdującej się wewnątrz postaci.
- Więc jednak wróciłeś...Tak jak obiecałeś. - nieomal wyszeptała. Z dołu odpowiedział jej zduszony jęk, niezrozumiały dla nikogo prócz niej. Choć równie dobrze mogła go zinterpretować na własną potrzebę.
- Wybacz, że cię tak zmęczyłam. Ale wiesz co? - wstała, stając bokiem do niego. - Chcesz się pobawić?
Słodycz głosu jakiej użyła i otoczka sytuacji sprawiły, że nikt ze zgromadzonych tam osób nie mógł tego objąć rozumem. Skończyło się na zaliczeniu zbiorowego uderzenia w ziemię.
- Hej...nie jesteś...nie jesteśmy za starzy na to? - jęknął Mag Lodu, ostatkiem sił wygrzebując się z dołu.
- Nigdy nie jest się za starym na zabawę! - mówiąc to pobiegła w stronę świątyni, po chwili znikając im wszystkim z oczu.
- Kto...Kto to był? - spytała zdobywając się na odwagę Wendy, wyrażając nieme pytanie tłumu.
- To? To Umineko...Moja narzeczona.
*osuwari - siad, w sensie do psa
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiecie, istnieją trzy rzeczy które sprawiają, że napływa wena: ocena z matmy, dobra seria do oglądania i matura. U mnie to ostatnie szczególnie...Pozdrowienia od osoby, która za dwa tygodnie zniszczy swoje życie. Maturo, och maturo! Dlaczego?!
Leave comment please!
KOCHAM....(nic więcej nie mogłam wymyślić) Ze zniecierpliwieniem czekam na nowe rozdziały!! :) :)
OdpowiedzUsuń...jprdl... "To moja narzeczona". "Mam narzeczoną...". Jestem mocno zła. Jellal zniszczył Jerze, a teraz Gray chce rozwalić Gruvie?! I to jeszcze w ten sam, durny sposób?!!
OdpowiedzUsuń...*wdech*...*wydech*...
Juz jest dobrze... Ok, rozdział super, ciekawi mnie co to bedzie jak sie Juvia dowie...*rzeź*...
...
...no, to ja przesyłam wene i czekam na wiecej :3