sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 1 Duchy przeszłości


~Gray~
           Obudziłem się zlany potem. Znów miałem ten sen. Obca dziewczyna, stoi na półce skalnej w dziwnej, białej szacie. Po chwili odwraca się w moją stronę i mówi, że mnie odnajdzie. Nigdy jednak nie moglem dosłyszeć jej ostatnich słów, nie wiedziałem dlaczego. W dodatku jej twarz wydawała się dziwnie znajoma. Nie tak jakbym ją widział, po prostu ma w sobie coś znajomego i nostalgicznego.
           Przejechałem dłonią po włosach i momentalnie jęknąłem. Potrzebny mi prysznic. Myłem się co prawda przed wczoraj, ale to będzie jedyny sposób bym mógł się teraz uspokoić. Wstałem i skierowałem swoje kroki do łazienki. Nie musiałem ściągać nawet ubrań po drodze, gdyż pozbyłem się ich nieświadomie w trakcie snu. 
           Odkręciłem wodę i stałem tak przez chwilę w zimnym strumieniu. Oparłem głowę o ścianę prysznica i zacząłem, nie do końca świadomie, rozmyślać. Już od tygodnia mam ten sam sen, to trochę przerażające. Dobrze, że nikt o tym nie wie. Jakby ten ognisty głupek o tym usłyszał pewnie od razu namówiłby Erzę albo Lucy, żeby mi wyciąć numer. Obstawiam, że prędzej zgodziłaby się Lucy. Niekoniecznie, chętna bo pewnie zostałaby zastraszona, czy coś...
           No nic, po prostu będę musiał pójść spytać kogoś z gildii. Najlepiej Canę, zna się na wróżbiarstwie i tego typu badziewiu. Moja ręka automatycznie powędrowała do naszyjnika. Nie wiem czemu, ale dotknięcie srebrnego wisiorka jakoś zawsze mnie uspokajało. Mimo że łańcuszek pochodzi z tej częścią przeszłości, od której postanowiłem się odciąć. No nic, może jak postawię Canie beczkę alkoholu to coś mi powie. Pod warunkiem, że się skupię i nie stracę spodni po drodze spod drzwi do baru...
           Z powrotem usiadłem na kanapie, która zastępowała łóżko.Ciekawe, czemu to wszystko wraca do mnie teraz, po tych 10 latach w gildii? Cholera, nie mam nawet z nikim o tym pogadać. Poprzysiągłem sobie, że zapomnę o tej części mnie. Tylko czy takie coś jest w ogóle możliwe? Loki przez trzy lata się ukrywał ze swoją tożsamością. Gdyby nie Lucy, niechybnie by umarł...rozpłynął, czy jak tam to się w jego przypadku nazywa. Ale teraz to inna sprawa, nie chcę, żeby ktoś z drużyny miał problemy, nawet ten debil – Natsu. Wystarczą im informacje z ostatnich dziesięciu lat. Jeśli uzupełnią je w te z brakujących ośmiu będzie, łagodnie powiedziawszy, katastrofa. To wszystko dla ich dobra w końcu, dzięki tej nie świadomości wszyscy są bezpieczni. Po za tym już wystarczająco się zbłaźniłem wczoraj, kiedy to „śledziłem” Lucy. Teraz pewnie mają mnie za większego zboczeńca niż wcześniej. Dobrze, że Erza o tym nie słyszała, odpukać. Brrrr. Na samą myśl przechodzą mnie dreszcze. Jeszcze raz: Brrr
 No dobra, czas się wziąć za rzeczy ważne. - pomyślałem wstając z kanapy i rozejrzałem się po swoim malutkim mieszkaniu.- Gdzie do cholery są te spodnie, które miałem na sobie wczoraj?! Zostawiłem w nich portfel!
***
           Ledwo otworzyłem drzwi do gildii i omal nie zginąłem. Cudem udało mi się ominąć lecące w moją stronę krzesło. Bójka w Fairy Tail! Super! Dawajcie mi tu tego debila! Nie dokończyliśmy naszej ostatniej walki. Ciekawie tylko czemu dziś tak wcześnie...
           Opanuj się Gray! Dziś nie masz na to czasu! Musisz znaleźć Canę i poprosić ją o tarota. Musisz się spieszyć, bo jak wypije za dużo to nie będzie chciała nic zrobić oprócz dalszego picia. No, i może spania.
           Uchylając się przed kolejnym pociskiem, tym razem stołem, jakimś cudem doczołgałem się do baru. Usiadłem na stołku i rozejrzałem się po całej sali, jednak nigdzie nie było jej widać. Dziwne, zawsze siedzi gdzieś tutaj i wlewa w siebie alkohol prosto z beczki. Za to na swoim miejscu była Mira spokojnie czyszcząca szklanki. Nie przeszkadzała jej przy tym ani gigantyczna bójka, ani cieknąca z czoła strużka krwi, prawdopodobnie od uderzenia butelką.
           - Miruś, nie widziałaś dziś Cany? Mam do niej sprawę.
           - Tak, widziałam ją.- uśmiechnęła się i zaczęła wodzić wzrokiem po tłumie. - Chyba jest...Au! - krzyknęła kiedy upadł na nią...Bez jaj!
           - Loki?! Co ty tu, do cholery robisz?!-warknąłem już mocno zirytowany. Przerwał w tak istotnym momencie. A tak w ogóle to skąd on się wziął? Nikt nie próbuje (jeszcze) użyć magi. Co jak co, ale na pewno wiem, że nie powinien przebywać w tym świecie bez zgody Lucy.
           - Cześć stary. Zapomnij, ona i tak by się z tobą nie umówiła. A tak w ogóle to nie moja wina tylko Jet'a. Wyrzucił mnie w powietrze...
           - No dobra, ale co tu robisz? Bez zgody Lucy nie możesz...
           - Mogę, mogę. Jeśli duch wyczuje, że jego właściciel jest zagrożony może przejść do tego świata z własnej woli. Ale jedynym zagrożeniem okazała się ta burda. Myślę więc sobie: czemu by nie?. No i dołączyłem się do zabawy. Później pogadamy.- dźwignął się z Miry i szybko skoczył w stronę tłumu krzycząc: „A masz!”.
           Dołączyć do zabawy? Chyba naprawdę musi się nudzić w Świecie Gwiezdnych Duchów. Spojrzałem na powrót na Mirę. Była nieprzytomna, jej oczy zmieniły się w spiralki, a z ciała dodatkowo uleciała dusza. Biedna, zawsze tak kończy przez te bójki. W tym stanie raczej nic mi nie powie.
           Spod baru wyturlała się niespodziewanie butelka, czego raczej nie spowodował upadek Miry i Loki'ego. Może Cana korzysta z okazji by wyciągnąć coś specjalnego spod lady. Przeskoczyłem blat żeby to zobaczyć, wywołałem jednak tym czyjś przestraszony pisk. Nie była to Cana, tylko Lucy i Happy, chowający się pod ladą, który z nieznanych mi powodów spał on obok niej zwinięty w kłębek. Dlaczego ona nie chce uczestniczyć w naszych bójkach? Przecież potrafią być całkiem fajne...
           - Całe szczęście to tylko ty.-odetchnęła z ulgą Lucy. Za chwilę jednak jej mina zmieniła się i dostała rumieńców. Wciąż chyba czuje się źle z tym, że ją „śledziłem”.
           - Gray ubierz się!- spojrzałem po sobie i od razu krzyknąłem. Miała rację. Miałem na sobie tylko bokserki, znowu. To wyjaśnia rumieniec. Chyba dobrze, że nie spotkałem królowej alkoholu, bo jeszcze oberwałbym po głowie i nic by mi nie powiedziała.
           - Nie...nie chcesz się dołączyć? Myślałam, że lubisz się bić, zwłaszcza z Natsu.- wydukała ledwie słyszalnie.
           - Lubię, ale chciałem coś dziś załatwić więc dałem sobie spokój. A tak właściwie, kto zaczął i o co?
           - Nie uwierzysz. Ktoś wypił Canie WSZYSTKIE beczki z winem. Była pewna, że to Macao. Podeszła do niego i zaczęli się kłócić. Wakaba próbował go bronić, więc  w zamian zaczęła rzucać wyzwiskami w niego. Macao starał się ich uspokoić ale rzuciła go na stół, przy którym siedział Max, a on postanowił mu oddać za zrzucenie jego jedzenia. Reszty nie muszę chyba mówić.
           - Nie, mam obraz. Chociaż nie mam pojęcia kto był takim samobójcą, żeby wypić trzygodzinny zapas wina Cany. Chyba nikt z tej gildii. Leżałby już gdzieś nieprzytomny w rynsztoku.
           Z nieznanych mi przyczyn w mojej głowie skrystalizował się obraz leżącego w kanale kościotrupa z doczepioną karteczką: "A mówi, nie pij z Caną".
           - No, masz rację.- odpowiedziała rumieniąc się. Wciąż czuje się zawstydzona widząc mnie prawie nago? Już raz widziała mnie bez bokserek, co to dla niej. Poza tym często zapominam o reszcie ubrań, powinna już przywyknąć. Chyba, że jednak chodzi jej o wczoraj...
           - Lucy, jak gniewasz się o wczoraj to przepraszam. Ja tylko, tak jak ten ognisty debil, martwiłem się o ciebie i wiesz...chciałem się upewnić, że nic ci nie jest...
           - Nie martw się, jest ok. Nie jestem zła. Wiesz, to było na swój sposób urocze. To że oboje się tak o mnie martwicie.
           - Llllubisz ją!- powiedział, nie wiadomo kiedy rozbudzony, Happy.
           - Co to niby znaczy głupi kocie?!- wykrzyknęliśmy razem, po czym spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie i odwróciliśmy głowy. Czułem, że moja twarz robi się czerwona.
           W tym samym momencie usłyszałem krzyk dziadka, próbującego uspokoić resztę. Cała nasza trójka wyjrzała ostrożnie zza lady. Ludzie na moment się uspokoili, tylko Natsu przez moment wykłócał się o to kto wygrał. Przygniecenie go olbrzymią stopą dziadka szybko go jednak uciszyło. I dobrze.
           - Czy możecie mi powiedzieć o co cały ten rumor i to tak rano?! Niektórych przez to boli głowa! Choć nie tylko... - zauważyłem, że próbuje dyskretnie zamknąć drzwi od magazynu, w którym było pełno pustych beczek. Chyba wiem co się stało z zaginionym alkoholem.
           - Gray! Tu jesteś ty zboczeńcu! Choć, nie dokończyliśmy naszej wczorajszej walki!
           - Dajesz debilu!- stanąłem na blacie zachęcając go ręką by podszedł. Tego mi teraz trzeba. Pożądnej bójki z Natsu. Oddam mu za wczoraj.
           - Jak mnie nazwałeś zboczeńcu?!
           - Tak jak słyszałeś! Debil!
~Lucy~
           Nigdy nie zrozumiem tych dwojga. Czy dla nich każdy powód, a nawet chyba i jego brak jest dobry by zacząć bójkę? Chyba tylko zmiana płci mogłaby mi w tym pomóc. Wyszłam zza baru tylko po to by zobaczyć walające się wszędzie połamane stoły, krzesła, pęknięte butelki i beczki, oraz zdarte z okien zasłony. Nie wiem jak to się stało, ale dwoje ludzi wisiało na żyrandolu. A ściślej mówiąc jeden został przez niego przewieszony, a drugi dyndał zaczepiony gumką od spodni. Czy nikt w tej gildii nie ma hamulców?
           - Jesteś cała Lu?-spytała Levi.
           - Tak, nic mi nie jest. Ten bar jest naprawdę wytrzymały. - stwierdziłam ze szczerym zaskoczeniem.
           - Cały czas byłaś za barem? Przecież to stamtąd wyskoczył Gray. Myślałam, że szukał tam Natsu.- spytała podejrzliwie.
           - No tak. Razem z Happy'm. Gray dołączył później. Nie wiem czemu.
           - Byłaś RAZEM z Gray'am? POD barem?
           - No tak, ale...
           Levy zaczęła dziwnie dygotać z ustami przypominającymi falę i wielkimi, błyszczącymi oczami. Po chwili krzyknęła radośnie i przytuliła mnie mocno. Ledwie mogłam oddychać. Nie podejrzewałam jej o taką siłę, ale o co jej chodzi?
           - Gratulacje Lu! Od kiedy chodzicie ze sobą? Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?- O nie. Dopiero teraz zrozumiałam jak bardzo dwuznacznie to zabrzmiało. O żesz, jak Juvia to usłyszy to normalnie już po mnie. Moje szczęście, że jest teraz gdzieś na misji.
           - Nie, to nie tak. Levy źle zrozumiałaś. My nic...
           - O co chodzi?- zapytała, ocucona właśnie przez Elfmana, Mira. Do głowy przykładała kompres zrobiony z lodu przeznaczonego do drinków.
           - Lucy i Gray się spotykają!- wyśpiewała Levy. Wkoło jej głowy zalśniły małe światełka.
           - Kya! Widzisz Lucy! Mówiłam, że on może coś do ciebie czuć!
           - Mira, on tylko zajrzał zobaczyć kto się tam schował.-tłumaczyłam machając jednocześnie rękami.
Obie wyraźnie się zmartwiły, co było widoczne dzięki otaczającej je czarnej aurze. Nagle poczułam, że obejmuje mnie czyjeś ramię.
           - Twój książę okazał się bez użyteczny. Wybaczysz mu to?
           - Spadaj Loki!- wrzasnęłam, uderzając jednocześnie Gwiezdnego Ducha w twarz leżącą nieopodal nogą od stołu. Przeleciał między walczącymi Natsu i Gray'em i uderzył w ścianę. Zsunął się po niej by po chwili zmienić się w drobinki światła, czym oświadczył swój powrót do świata duchów.
           - Co zrobił?-spytał Gray, wykręcając jednocześnie rękę Natsu.
           - No właśnie?- dorzucił różowowłosy, którego stopa zatrzymała się kilka centymetrów od brzucha rywala.
           - Uspokójcie się.- powiedziałam, nieświadomie przybierając morderczy ton.
           - A-aye!-odpowiedzieli jednocześnie, tuląc się do siebie jak przystało na "kumpli".
           Wypuściłam powietrze z płuc. Wiem, że nie powinnam być zła dla nich. W końcu, tak rzadko czują się bezpieczni. Erza akurat wyjechała gdzieś na misję nie mówiąc specjalnie dlaczego. Nie byłam po prostu dziś w humorze. Znowu nie mam kasy na czynsz, a przez Mirę i jej usilne sparowanie mnie z kimś nie spałam dobrze. Słowo daję, męczyły mnie koszmary pełne twarzy Natsu i Gray'a.
           - Natsu choć. Pomóż mi wybrać zlecenie.
           - Ta jest!- wykrzyknął uradowany wyplątując się jednocześnie z uścisku Gray'a. Happy już krążył nad jego głową rzucając swoje: Aye Sir!
           - Natsu, zapomnij! Nie pójdziesz na żadną misję przez najbliższy miesiąc!-krzyknął siedzący na barze Mistrz.
           - CZEMU?!- wrzasnął na całą gildię Smoczy Zabójca.
           - PRZEZ TWOJE OSTATNIE WYBRYKI! Wiesz, że musisz pokrywać nie tylko koszty budynków ale też płacić odszkodowanie?! Musiała cię spłacać Rada! Wiesz jak wielki masz dług?! Erza poszła na Misję klasy S, żeby cię spłacić Radzie!
           - E-erza? S-spła-łacić?!- wydukał przerażony. Cały się trząsł, a końcówka właściwie bardziej przypominała pisk niż jakiekolwiek słowo.
           - Tak. A każdy wie, że jak cie puścić na misję to więcej pieniędzy przeznaczysz na spłaty zniszczeń niż długu. Albo go zwiększysz... Będziesz tu grzecznie siedział i słuchał się starszych. W przeciwnym razie będę musiał użyć TEGO.
           - KYAAA!-Natsu był całkowicie przerażony.
           - Frajer.- rzucił, niby pod nosem Gray.
           - Coś powiedział cwelu!
           - Przegiąłeś Zapałko!
           - Dajesz Miętówko!
No i znowu się biją. A o mnie nikt nie pomyślał? Co ja teraz zrobię?!
           - Mistrzu? Nie mógłbyś odpuścić ten raz?
           - Nie! Zbyt dużo pie...to jest rzeczy przemawia przeciw.
           Załamana upadłam na kolana. Od razu poczułam jak ciemna aura otacza moje ciało. Wykopie mnie! Gospodyni mnie wyrzuci! Gdzie ja znajdę inne tak dobre mieszkanie?!
           - Idź z kimś innym.- rzucił mistrz znad kufla.
           - Ale to nie fair wobec Natsu.
           - Uzik Uce.
           Odwróciłam się by zobaczyć, dlaczego tak dziwnie mówi. Aż podskoczyłam zdziwiona. Obaj z Gray'em stali w dość dziwacznej pozycji rozciągając sobie nawzajem twarze. Ich pomysły jeszcze wiele razy mnie zaskoczą...
           - Mam pomysł!- rzucił nagle Mistrz podnosząc kufel i mrucząc „jestem genialny”.
           - Jaki?- zapytałam autentycznie ciekawa. Właściwie to podskakiwałam w miejscu zniecierpliwiona. Może Natsu jednak będzie mógł iść? Albo ktoś spłaci mnie za ten miesiąc?
           - Idź z Gray'em.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
                                                                                     
I jak? Podobało się? Napisz co o tym myślisz! To nie gryzie, chyba...

5 komentarzy:

  1. Rozdział fajny i widzę, że chyba próbujesz stworzyć paring GrayxLucy. Mam pytanie - co z tą dziewczyną z prologu ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ialla pojawi się za 2-3 rozdziały, Kirze zajmie to więcej

      Usuń
  2. Gray x Lucy?! Kya!!! No nie powiem, nie przepadam za tym paringiem, ale uważam, że twoje opowiadanko z pewnością będzie ciekawie! Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj. ^^
    Zdecydowałam się od razu zabrać za to opowiadanie, z czego jestem bardzo zadowolona. Nawet nie wiesz, jak ucieszyłam się czytając fragmenty o Gray'u i Lucy. "Byłaś RAZEM z Gray'am? POD barem?" po ujrzeniu tego dialogu z mych ust wydobyło się długie i przeciągłe Kya. Coś czuję, że dzisiaj w nocy nie dane mi będzie zasnąć, a jedynie kontynuować lekturę. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania.
    Dodatkowo nie dopatrzyłam się żadnych błędów. Wszystko zdecydowanie jest na plusie.
    Pozdrawiam serdecznie i jak to mawia mój wychowawca "jadziem dalej". Nie nasyciłam jeszcze wystarczającą oczek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ohayo!
    Znalazłam chwilkę temu twojego bloga,a jak przeczytałam że będzie o Grayu to już całkiem zwariowałam :) Po przeczytaniu pierwszego rozdziału jestem mega zadowolona . Wiele śmiesznych momentów było ! Świetnie wszystko opisałaś, bez błędów i wg mogłam się poczuć jak bym uczestniczyła w całej tej bójce w gildii. Nie pozostaje mi nic innego jak zabrać się za dalsze czytanie :)

    OdpowiedzUsuń