~Gray~
- Można prosić? - spytałem,
Lucy wyciągając w jej stronę dłoń i lekko się kłaniając.
Z westchnieniem ujęła ją i
zaczęliśmy tańczyć. Po jakimś czasie udało mi się złapać
tempo. Jednak pewnych rzeczy się nie zapomina. I pewnych
przyzwyczajeń.
- Nieźle ci idzie, jak na
kogoś kto miał taką przerwę.
- Ty też.
- Ale ja jestem panienką z dobrego domu. mnie od dziecka uczono różnych tańców.
- Wybacz, zapomniałem. Chyba już nadmiernie przesiąkłaś brudnym światem naszej gildii. - zaśmiała się na to stwierdzenie.
- Wracając do wcześniejszej
rozmowy… - zacząłem.
- Nie. - przerwała mi ozięble.
- Niby czemu? Podaj choć jeden
sensowny powód.
- Nie wolno całować
przyjaciół. To diametralnie zmienia relacje.
Raju, toż o to mi chodzi.
Zaraz po tym jak to pomyślałem,
Lucy stanęła mi z całej siły na stopie.
- Au. Za co?
- Ty też się bawisz w
swatkę?! Co wam się wszystkim zrobiło?! Jak będę chciała, to
sobie znajdę chłopaka.
Ja…nie, nie powiedziałem
tego na głos. Prawda? Powiedziałem? Idiota.
- Co ci tak na tym zależy?
Oż, cholera. Ma mnie. Myśl
Gray, myśl. Sprzedaj jej jakieś kłamstwo, jesteś w tym dobry. Od
prawie dziesięciu lat oszukujesz całą gildię. To nie powinien być
problem.
- A tak jakoś…bez powodu.
Czuję, że powinienem to zrobić. - czułem, że moje policzki robią
się czerwone.
- Rozumiem!
Szlag! Jak się domyśliła?!
- Jesteś zbyt nieśmiały,
żeby się umówić z Juvią i szukasz pretekstu by tego nie zrobić.
Jednak się nie
domyśliła…Stop! CO ona powiedziała?!
- Ale to nie fair, że użyłeś
mnie jako tarczy. Ty i Juvia…powiedzmy, że się kochacie i
całowanie nie powinno być dla was niczym niezwykłym. Ja i Natsu
jesteśmy przyjaciółmi. Najlepszymi, ale jednak tylko przyjaciółmi.
Nie moglibyśmy tego zrobić. To nienaturalne.
- Jemu to powiedz. Wiesz jaki
potrafi być wkurzający, kiedy cię nie ma w gildii? Potrafi co
dwadzieścia sekund pytać kiedy przyjdziesz. W domu też cały czas
mówi tylko o tobie. A z tego co doszły mnie słuchy, byliście na
czymś w rodzaju randki. Dobrze czasem czytać prasę. - posłałem
jej uśmiech. U niej natomiast pojawiła się pulsująca żyłka.
- Po pierwsze, to nie była
randka. Po drugie, nie waż się mi o tym przypominać, rozumiesz?
Nigdy, przenigdy. Dotarło?!
- T-tak. - momentami ta
kobieta, naprawdę przypomina Erzę. Albo gorzej…
Odetchnęła z ulgą, a żyłka
zniknęła. Jej wyraz twarzy zmienił się diametralnie. Wyglądała
jakby intensywnie nad czymś myślała.
- Skąd wiesz, że mówi o mnie
w domu? Z tego co wiem nie bywacie u siebie.
Kurr…wszedłem nogą w
przerębel. Powiedziałem jednak za dużo. Jak mam się niby z tego
wyplątać?! Debil ze mnie.
- Nie śledzisz go chyba, co?
- Nie, co ty. Jakie ty masz o
mnie mniemanie.
- Ile razy?
- Dwa w zeszłym tygodniu.
- Po co?
Wyciągnąłem jedną nogę,
to wszedłem drugą. Jestem debilem. To zbyt żenujące, przyznać
się dlaczego. I tak w ogóle, po co jej to wiedzieć?
- Bo ten…no, ja…też chcę
kota.
Nie no. Naprawdę to
powiedziałem? Jestem skończonym debilem. Mogę zacząć pakować
walizki i znikać.
- Żartujesz ze mnie?!
Czas uciekać do schronu.
Włączył jej się TEN tryb.
- Jak wielkim kretynem jesteś?!
Myślisz, że uwierzę w coś takiego?! Spadaj idioto. - odepchnęła
mnie i poszła w kierunku schodów. Odprowadziłem ją wzrokiem, aż
znikła mi z oczu za drzwiami.
W tym samym czasie...
Lord Vaneger i Philip
obserwowali tańczące pary z rozgłośni. Właściwie to tylko Lord
obserwował. Philip zajął się rozmyślaniem, gdzie by tu znowu
schować jego gazety.
- Pięknie moi drodzy, pięknie.
Rozmawiaj z nią dalej Gray. Plus pięć do randki. Philip, chodź
tutaj. Włącz mi ten ekran tak, żeby był dźwięk.
- Panie, to jest niemożliwe.
- Dlaczego?
- Pamiętasz Panie jak ci
mówiłem, że pianista urządził libację z przyjaciółmi na
terenie rezydencji?!
- No pamiętam, i?
- Była w tym pomieszczeniu.
Zniszczyli wewnętrzne głośniki.
- Ale to było z miesiąc temu!
- Elektryk dalej nie przyszedł.
- Następnym razem zdziel przez
łeb jego, a nie skrzypka. Dobra, umiesz czytać z ruchu warg nie?
Chodź tu, będziesz tłumaczył.
Chłopiec podszedł do lakrimy.
Wpatrywał się w nią przez jakiś czas, próbując zrozumieć co
mówi ich upatrzona para. Nie było to łatwe, zważywszy na fakt, że
albo stali akurat tyłem albo ktoś ich zasłaniał.
- No i? No i? Co mówią?
Powiedz proszę. Pro-oszę!
- Coś o jakieś Juvi.
Lord zaczął wertować
Czarodzieja. W końcu znalazł interesujący go artykuł.
Chwilę przyglądał się zdjęciu błękitnowłosej kobiety.
- To rywalka w miłości Lucy.
Próbuje jej odebrać Gray'a. Szmata! Twoim zdaniem jest ładna?! -
spytał Lord pokazując zdjęcie Juvi z konkursu Miss Fairy Tail.
Jego ton sugerował, że nie zniesie sprzeciwu.
Chłopiec był w kropce. Jego
zdaniem dziewczyna była całkiem ładna. Nie w jego typie, ale
jednak ładna.
- Ja bym się z nią nie
umówił. - odparł neutralnie chłopiec.
- Ja też. Z czym do ludzi. Co
ona ma…oni się kłócą! Philip! Szybko, tłumacz!
- Dziewczyna wyzywa go
właśnie od najgorszych.
- A on co na to?
- Nic, stoi i zbiera baty.
- Słusznie. Najlepiej siedzieć
cicho, przy kłótni z kobietą bo jak wiadomo…
- Lucy wyszła.
- Co?! - Lord odepchnął
chłopca by mieć lepszy widok, na odchodzącą Lucy i osłupiałego
Gray'a.
- Nie. Nie, nie, nie. Nie! To
straszne. Cały misterny plan poszedł w piz…schrzanił. - Lord w
ostatniej chwili przypomniał sobie, jakich słów nie należy używać
przy dzieciach. Cały czas płakał nad nie udolnością tego
przedsięwzięcia.
- No już Panie, spokojnie. Nie
ten to inny bal. - mówił Philip klepiąc Lorda po ramieniu.
- Wszystko poszło na marne. A
może nie?-Lord nagle się ożywił.
- Tak, to musi być to.
To…to…Etap wielkiej kłótni!
Ostatnie słowa Lorda
rozbrzmiewały echem. On sam był tak szczęśliwy, że jego oczy
przypominały dwa, świetliste punkty. Mnóstwo podobnych krążyło
wokół jego głowy.
- Etap czego, Panie?
- Etap wielkiej kłótni! To
przedostatni etap każdej komedi romantycznej.
- Przepraszam, nie rozumiem.
- Więc wyjaśnię ci to
najprościej jak się da.
W dłoniach Lorda pojawiły się
kartki. Na pierwszej napisane było Etapy miłości w komedi
romantycznej.
- Więc Philip, to idzie mniej
więcej tak. - Lord zabrał pierwszą kartkę. Na nowej widniała
teraz narysowana żółtym kolorem dziewczyna i chłopak narysowany
niebieskim. Oboje dzielił mur. Chłopca ucieszył fakt, że sam
potrafił narysować coś dużo ładniejszego, mimo że nie posiadał
talentu.
- Na początku oboje są
nieznajomymi…- kartka znikła. Nową od starej różnił tylko brak
muru i machające do siebie nawzajem postaci.
- Potem zmieniają się w
znajomych, a potem w przyjaciół…- na nowej kartce chłopak i
dziewczyna trzymali się za ręce.
- Po tym zwykle następuje etap
pary i etap, o który dzieci nie powinny wiedzieć. Ale ten może być
też na końcu. - kolejny rysunek. Para przedzielona piorunem.
- Później następuje etap
wielkiej kłótni. Jakaś błaha rzecz sprawia, że bohaterowie się
kłócą i rozstają. Uświadamiają wtedy sobie, że nie potrafią
bez siebie żyć. I właśnie wtedy następuje ostatni etap…- w
dłoni Lorda pojawił się rysunek przytulającej się pary.
- To pogodzenie. Zazwyczaj
odbywa się na dworcu, ale nie jest to reguła. Bohaterowie się
godzą, całują na przeprosiny i zostają szczęśliwą parą.
Koniec. Zrozumiałeś?
- A kiedy niby oni byli parą?
Owszem, przyjechali jako przyjaciele, ale chyba umknął mi etap
pary.
- Stali się parą podczas gry
w butelkę. Wszystko idzie zgodnie z planem B. Philip, poprawiliśmy
nasze statystyki. Możemy być z siebie dumni.
- A czemu kazaliśmy im tańczyć
akurat walca?
- Bo to jest bardzo romantyczny
taniec. Po za tym chłopak przyznał się, że innego nie zna. -
przyznał Lord pod wpływem spojrzenia chłopca.
- Ech. Mam im coś zamieść do
pokoju? Ciastka? Wino? Szampana? Tort?
- Chłopakowi daj coś mocnego,
ale nie za bardzo. Jak Lucy go zobaczy pijanego, niczym bezdomny na
dworcu, to koniec. Jej zanieś torcik czekoladowy. Zawsze poprawia
nastrój dziewczynom.
- Tak Panie.
Chłopiec wyszedł z rozgłośni
i poszedł do kuchni po potrzebne rzeczy. Lord jeszcze przez jakiś
czas obserwował Gray'a.
- Głowę bym dał, że należy
do Bustierov'ów. Tak bardzo przypomina tego chłopca, wychodzącego
ze wszystkich tajnych przejść. - westchnął. - Ia, naprawdę nie
żyjesz?
Wracając do naszych
bohaterów...
Kilka godzin później
~Lucy~
Staliśmy przed rezydencją,
gotowi do wyjazdu. Chociaż tylko ja wykazywałam dobrą formę. Gray
był, łagodnie mówiąc, dość mocno wczorajszy. Cana nieźle by
wyśmiała jego słabą głowę. Zresztą, co ja mówię. Nie
powinnam była jeść całego tego tortu. Czeka mnie niezła
niestrawność.
- Mogę podstawić wam powóź.
Zawiezie was prosto na stację. Nie będziecie się musieli
przepychać przez tłum. - zaproponował zleceniodawca.
- Naprawdę, nie chcemy.
Poradzimy sobie. - Lord nachylił się konspiracyjnie w moją stronę.
- Nie mam obaw co do ciebie,
ale martwię się o kondycję twojego przyjaciela. Nie wygląda
najlepiej. - zaczął się przyglądać czemuś za mną.
Podążyłam za jego
spojrzeniem. Boże, litości. Biedne róże. Dlaczego to właśnie w
nie Gray musiał narzygać?
- Eto…może to jednak dobry
pomysł. - odparłam zawstydzona.
- Pójdę znaleźć stajennego. Poinformuję go o sytuacji. - oddalił się gdzieś w głąb rezydencji.
Podeszłam w stronę Gray'a.
Właśnie skończył wymiotować i wyglądał na szczęśliwego. Ja
mu dam! Kopnęłam go w to jego wypięte dupsko. Nie był to mocny
kopniak, ale wystarczył by stracił równowagę.
- Co ty niby wyprawiasz?! Gdzie
jest twoja kultura?! Nie mogłeś poczekaś chociaż aż klient sobie
pójdzie?!
- Lucy, ciszej. Moja głowa…
- Nie będę ciszej, zboczeńcu!
Dobrze, że cię głowa boli! Masz nauczkę na przyszłość!
Następnym razem nie pij tyle!
- Powóz przyjechał! -
krzyknął ktoś pod bramą.
Tak szybko? Zupełnie jakby
to wszystko zostało wcześniej zaplanowane.
Wsiedliśmy do środka i
pojechaliśmy w stronę stacji. Gray przez cały czas trzymał głowę
za oknem. Rany, jakbym była z Natsu.
Jeśli pocałujesz Natsu na
oczach wszystkich z gildii.
***
Siedzieliśmy już w naszym
przedziale. Większość ludzi omijała nas szerokim łukiem.
Podejrzewam, że to przez zapach alkoholu. Pociąg w końcu ruszył.
Naprawdę fajnie się
bawiłam. Dopóki ktoś nie postanowił sobie ze mnie zażartować.
Ten odmrożeniec zniszczył cały wieczór.
- Wiesz co, Gray?
- Hm? - mruknął zmęczony.
- Przyjmuję twoją propozycję.
Jak tylko wrócimy…pocałuję go na oczach wszystkich.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wszystkie fanki Nalu robią: KYA! Chyba za bardzo was rozpieszczam. Tak szybko nowy rozdział?
KYA!!!>jestem, aż tak przewidywalna?< Jupi! Nalu! Nalu! Wracając do rozdziału... Świetny! Zresztą jak każdy!^^ Lucy i Natsu się pocałują, pocałują, pocałują! Yeah! Nawet nie wyobrażasz sobie ile frajdy daje mi czytanie twojego bloga. xD
OdpowiedzUsuńA na koniec jedno pytanie... Co ty znów wykombinujesz, że do pocałunku nie dojdzie? >.<
Pozdrawiam! ;)
Znając ciebiee kochana.. to ona stchórzy, prawda..:)
OdpowiedzUsuńAle i tak bardzo fajny rozdziaał :)
Kyaaaaaaaaaaaaaaaa~!-Mimo wszystko, jestem wielką fanką NaLu, nie przepadam zbytnio za Gray x Lucy, ale... Można spróbować poczytać. Choć jestem ciekawa, jaki paring na serio tu wprowadzisz!-Co do rozdziału, świetny! Jak zawsze najlepszy był Lord i Philip! Ciekawa jestem, co znów wykombinujesz...
OdpowiedzUsuńBuuuuuu.......... Lucy z Natsu? Nieeeeeeee! Ja wolę jednak parting Lucy x Gray. Ale wszystkie partingi dobrze mi się czyta.
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, jest świetny! Jak zwykle zresztą. Nie mogę się doczekać nasyępnych rozdziałów, szczególnie tego z Kirą!!! ;)
noooo nie mogę się doczekać tej scenki ^^
OdpowiedzUsuńświetne! ;D
Szkoda,że nie było jakiś takich chwil z Lucy i Greyem :D
OdpowiedzUsuńZnaczy było tam kilka, ale tak to Lu-chan sie na niego wściekała:C
Ale pewnie jest to do nadrobienia wiec ide czytać dalej :3
Wg wielki zong ze blondynka przystanęła na propozycje maga lodu ;OO
To się robi coraz ciekawsze...Hrabia znał małego Graya? Uuuuuu KaWAII *w*
OdpowiedzUsuńFaktycznie KYYAAAA! Czyli Gray musi umówić się z Juvią! <3 Jeee lecę czytać dalej , już się nie mogę doczekać <3