piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział 12 Milczenie jest złotem. Dowiesz się o tym, gdy chcesz wyjść skądś po cichu.

           Ialla czekała w obozie na powrót Trevora. Miał jej przynieść nowe ubranie, by nie rzucała się w oczy. Potrafił być naprawdę zręcznym złodziejem, jednak nie rozumiała czemu zajmuje mu to tak dużo czasu.
Może jednak nie dam mu tego jabłka. Nie zasłużył. Zostawiać mnie samą na tak długo? Bezczelność!
           Leżała tak na trawie rozmyślając. Gładziła jedną dłonią kompas. Po raz kolejny tego dnia spojrzała na wypełnioną symbolami tarczę. Wskazywały one na to, że gdzieś w tym mieście jest wskazówka. Usłyszała szelest w krzakach. Odruchowo chwyciła za swój kij i stanęła gotowa do walki.
           Pohamuj nerwy. To tylko,au. To tylko ja. - przekazał jej Trevor.
           - W końcu wróciłeś. Co tak długo?!
           To nie ty uciekałaś przed hordą psów, policjantami, handlarzem z paralizatorem i jakimś gościem z widłami. Moja stawka wzrosła do dwóch jabłek.
           - Masz tutaj. I przestań narzekać. Ciesz się, że nie musiałeś użyć Podporządkowania. - powiedziała, rzucając w jego stronę jabłka. Jedno złapał w pyszczek, natomiast drugie poturlało się gdzieś.
           Zaczęła przeglądać ubrania, które dla niej przyniósł Eevie. Szukała w głowie dobrego określenia na nie. W końcu je znalazła, pirackie. Te ubrania były pirackie. Była tam biała bluzka z bufiastymi rękawami odsłaniająca ramiona, obcisłe brązowe spodnie, czarne kozaki do kolan i tego samego koloru gorset wiązany z przodu.
           - Trevuś…kochany Trevusiu, najsłodszy na świecie i najbardziej kochany…
           Nie, nie wrócę tam. Wystarczająco dużo przeżyłem. W dodatku nie wpuszczą mnie drugi raz.
Dziewczyna jęknęła zła. Dla niej te ubrania były za bardzo wyzywające. Żeby chociaż płaszcz jej jakiś przyniósł. Podniosła ubrania z ziemi i poszła za drzewo się przebrać. Kiedy stamtąd wyszła zobaczyła jeszcze jedną rzecz. Długi, ciemny płaszcz z kapturem. Tego jej było trzeba.
           Skoro skończyłaś się już stroić to chodźmy. Ale chcę iść na ramieniu. Wtedy nie będą chcieli mnie zamordować.
Dziewczyna wystawiła rękę. Zwierzę wdrapało się po niej i usadowiło wygodnie na ramieniu właścicielki. Założyła ona kaptur i tak udali się do miasta.

***
           Dwójka wędrowców chodziła po mieście. Sposób w jaki mogli namierzyć wskazówkę był ograniczony. Po pierwsze, musieli znajdować się w tym samym mieście. Po drugie, musieli iść dokładnie tą samą ścieżką, co jej właściciel. Musieli przyspieszać, zwalniać i zatrzymywać się dokładnie w tych samych miejscach. Ale mieli pewność, że na pewno znajdą tą osobę.
           Dziewczyna nagle przystanęła. Nie miało to nic wspólnego z wyznaczoną trasą. Jej oczy zaszły mgłą. Siedzący na ramieniu stworek zaczął ją trącać łapką. Zeskoczył nawet z ramienia by pociągnąć ją za spodnie. Nie było to proste przy jego wzroście. Sięgał on kolan swojej pani tylko dzięki długim uszom.
           Co jest? Ialla, co jest? - dopytywał się w głowie dziewczyny zaniepokojony Trevor.
W końcu jej oczy na powrót stały się ciemno-niebieskie. Potrząsnęła głową chcą się pozbyć ostatniego widoku. Kiwnęła głową na stworka i udali się w głąb jakiejś zaciemnionej, nieużywanej uliczki. Dziewczyna schowała się za beczką, a zaraz za nią dobiegł jej towarzysz. Nie potrafił biegać tak szybko jak ona przez swoje krótkie łapki.
           Co się stało? Powiesz mi w końcu? Ialla! Co widziałaś?
           - Niech to szlag! - krzyknęła dziewczyna. Ze złości kopnęła znajdującą się nieopodal puszkę. - Wskazówka opuściła miasto. Przyszliśmy za późno.
           Nie martw się. Będziemy musieli po prostu znowu wyruszyć w podróż. Nie pierwszy raz.
           - Byliśmy już tak blisko Spadkobiercy! Dlaczego…dlaczego musiał wyjechać akurat, kiedy krążyliśmy po mieście?!
           Może Król Eonów chce, żebyśmy spotkali go gdzie indziej? Nieważne, spytaj Kompasu dokąd poszedł. Poszła. Poszli.
           - Trevor, skończ z tym. To już nie jest śmieszne. - powiedziała sceptycznie.
Zwierzątko tylko wywróciło swoimi dużymi oczami. Dziewczyna natomiast wyciągnęła z kieszeni swój kompas. Przez chwilę wpatrywała się w tarczę, po czym zamknęła oczy. Wokół tarczy pojawiło się mnóstwo symboli. Zaczęły one świecić. Z początku wolno, potem coraz szybciej. W końcu zaczęły zwalniać. Zwalniały tak długo, aż zaczęły świecić tylko dwa.
           Pociąg i kwiat.
           - Jak myślisz? Co to znaczy? - spytała z już otwartymi oczami.
           Pociąg to podróż. Jest kilka miast z kwiatem w nazwie. Rozłóż mapę. Muszę pomyśleć.
Dziewczyna wyjęła z torby mapę i rozłożyła ją na ziemi. Eevie zaczął ją studiować bardzo uważnie.
           Udał się albo do Clover, albo Magnolii. Chodź, zbierajmy się. Magnolia jest bliżej, ale to i tak kawał drogi.
           Powstali z ziemi. Nawet nie zauważyli, że się już ściemniło. Dzięki temu opuszczą miasto po cichu i bez większych problemów. Przynajmniej taką mieli nadzieję, a jak wiadomo: nadzieja błyszczy w sercu głupca.
           Kiedy doszli do mało uczęszczanej bramy, zaczęły się ich kłopoty. Z jednej z uliczek wyszła grupka mężczyzn. Byli oni handlarzami niewolników. Nie udało im się ostatnio nikogo złapać, więc nie mieli pieniędzy. Jednak czuli, że tym razem szczęście się do nich uśmiechnęło. Samotna dziewczyna szła ulicą, a jej jedynym towarzyszem był królik. A może lis?
Od razu do niej doskoczyli. Zaczęli od klasycznej sztuczki Czy ma pani zegarek? Dziewczyna jednak nie zwróciła na nich uwagi. Nie znała Fiorydzkiego, więc uznała ich za pijaków. Gdy wydawało się, że ich minie złapali ją za ręce i unieruchomili. Nie miała możliwości dobyć swojego kija. Jeden z mężczyzn podniósł Trevora. Po krótkiej rozmowie z szefem wyrzucił go.
           Ialla, wiesz co robić.
Dziewczyna kiwnęła głową w stronę przyjaciela. Zamknęła oczy i skupiła się na uwolnieniu mocy zależnej od kontraktu. Na jej lewym ramieniu pojawiła się błyskawica. Była ona dwa tony ciemniejsza niż skóra. Zainteresowało to mężczyzn. Jeden z nich widział co to oznacza. Jako jedyny tej nocy przeżył, ratując się ucieczką w tamtej chwili.
           Pozostali jego towarzysze spojrzeli w kierunku pupila dziewczyny. Jednak nie był już to ten sam pupil co wcześniej. Jego kontury znikły, a on sam stał się białym skupiskiem światła o swoim kształcie. Ze zgrozą obserwowali jak jego łapy i tułów stają się coraz dłuższe. Jego ogon zniknął, ale z jego boków wyrosły skrzydła. Miękki kołnierz zmienił się w nastroszone kolce. Pysk wydłużył się, nabierając bardziej zgrabnego wyglądu. W końcu światło zniknęło pokazując jego nowy wygląd. Tera dużo bardziej przypominał królika niż wcześniej. Jego sierść zmieniła kolor na żółty i była sztywna, zwłaszcza na kołnierzu będącym aktualnie niebieskim. To co wzięli za skrzydła, okazało się być sterczącą na boki sierścią. O ile wcześniej sięgał kolan swojej właścicielki tylko dzięki uszom, to teraz mógł spokojnie oprzeć się głową o jej biodro. Jego oczy też zmieniły kształt. Teraz wyglądały jak dwa migdały. Kiedy w końcu je otworzył okazały się być czarne, a od jego ciała strzelały iskry.


           - Jestem Eon Jolt. Pan błyskawic i wyładowań elektrycznych. Chcecie zrobić krzywdę moim podopiecznym. Nie żebym dbał o nich czy coś, ale tylko dzięki nim mogę się zabawić w tym świecie. Skoro mnie wezwali…to czas na zabawę. Ależ się podładowałem!
           Gdy tylko skończył mówić, pobiegł w ich stronę. Nie mieli nawet czasu zobaczyć jak się zbliża. Poruszał się zbyt szybko. Najbliższego mężczyznę zdzielił łapą, zostawiając na jego piersi głębokie ślady pazurów. Podbiegł do niego drugi chcąc go uderzyć w głowę, lecz Jolt zdążył uskoczyć w górę. Był nie tylko szybki, ale też zwinny. Kiedy wylądował rzuciło się na niego dwoje ludzi z obu stron. Odbił się od ziemi w taki sposób, że jego ostra sierść na bokach otarła się jednego z nich. Wykorzystał ugodzonego jako odskocznię i rzucił się z zębami na drugiego. Człowiek od którego się odbił padł na ziemię w kałuży krwi. Jego sierść bowiem była nie tylko sztywna, ale też bardzo ostra. Był on pierwszym trupem tego wieczoru.
           Drugiego człowieka złapał zębami za rękę, niemal ją przegryzając. Otrzymał jednak od niego kopniak w brzuch. Został przez to wyrzucony w powietrze. Udało mu się jednak z gracją wylądować na chodniku. Reszta ludzi zaczęła go otaczać kołem. Nieświadomie robili właśnie najgłupszą możliwą rzecz. Dobyli zza pasów pistoletów, sztyletów i mieczy. Właściciele pistoletów zaczęli strzelać. Zaalarmowali tym strażników, stojących na flankach. Pobiegli oni po posiłki. Jednak żaden nabój nie spełnił swojej roli. Odbiły się od twardej sierści zwierzęcia.
           - Rany, ale jesteście przewidywalni. Miałem nadzieję, że pobawię się z wami dłużej. Ech. Mogłem się tego spodziewać. - wszyscy członkowie grupy rzucili się na niego w tym samym czasie.
           - Jesteście w końcu tylko głupimi ludźmi. Poison needles!*
Kiedy tylko wypowiedział zaklęcie, z jego kołnierza wystrzeliła masa trujących igieł. Trafiły one napastników w różne części ciała. Jeśli mieli szczęście, umierali na miejscu. Jeśli nie, padali na ziemię sparaliżowani. Potem czekała ich powolna i bolesna śmierć w konwulsjach.
           Jolt podszedł do ostatniego z członków grupy, wciąż trzymającego Iallę. Był on zbyt sparaliżowany strachem by nawet pomyśleć o ucieczce. Kiedy był już bardzo blisko, chłopak jakby się przebudził i rzucił w jego kierunku. Jednak sam nie wiedział co zrobić. Jolt uderzył go błyskawicą. Chłopak padł na ziemię porażony, był ledwo żywy. Jolt stanął jedną łapą na jego klatce piersiowej i uśmiechnął się. Chłopak odpowiedział mu tym samym, po czym Eon zmiażdżył mu klatkę piersiową opierając się o nią całym swoim ciężarem. Chłopak zmarł z uśmiechem na ustach.
           - Ra-any. Miałem nadzieję, że chociaż jeden okaże się magiem. Dlaczego napadają na was tylko takie płotki - narzekał Jolt.
Dziewczyna padła na kolana i dotknęła chodnika głową.
           - Dzięki ci Eonie piorunów, żeś wysłuchał mej prośby i przybył.
           - Jeny, czemu zawsze wyskakujesz z tą gadką? Takie farmazony to lubi Umbr, nie ja. A tak na marginesie, długo jeszcze masz zamiar tu zostać? Słyszę Runicznych Rycerzy i nie wiem czy mogę się zacząć cieszyć.
Dziewczyna błyskawicznie poderwała się z ziemi i zaczęła nasłuchiwać. Miał rację, zbliżał się dość spory odział. Lepiej nie sprawiać więcej problemów w mieście. Jeszcze ją zamkną, czy coś.
           - Rozumiem, że nie. Szkoda. Yawn. Dawno nie miałem okazji się rozruszać. Oby nasze następne spotkanie było szybko, Bustierov. - zmienił się w kulę światła, która zaczęła się kurczyć aż w końcu była wielkości Trevora. Przybrała jego kształt, po czym to właśnie on pojawił się na kamienistym chodniku. Był zbyt zmęczony, by wstać.
Dziewczyna wzięła go na ręce i wybiegła szybko przez bramę miasta, zakładając szybko kaptur.
           - Trevor? Pamiętasz jak mówiłeś mi kiedyś, że milczenie jest złotem?
           Pamiętam…a o co chodzi?
           - Dopiero teraz to zrozumiałam. Proszę, spróbuj wytłumaczyć Jolt'owi, że będzie lepiej jak zacznie wykonywać swoją należność ciszej.

Poison needles - trujące igły
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chyba zrobienie sobie symbolu Fairy Tail na nodze dało mi jakiegoś kopa do opowiadania. Muszę robić to częściej. Ktoś jeszcze chce podskoczyć Trevor'ovi?>posyła znaczące spojrzenie Nikushimi<
P.S.: Uprzejmie proszę, by osoby, które mają mnie w polecanych, w końcu powiedziały coś na temat tego opowiadania. Inaczej naślę na was Trevor'a!

7 komentarzy:

  1. No no, widzę że Trevor, czy raczej Jolt plagiatuje Natsu...xD Bardzo fajny rozdział, ale jednak wole jak opisujesz Lucy i z Gray'em i wgl. gildię.
    Ale to też bardzo mi się podoba.. życzę weny.!

    OdpowiedzUsuń
  2. On mnie zabije!O.O
    I jak tu iść spać by nie napadł na ciebie nasz ukochany Trevorek? ;P
    Króliczku ty mój kochany masz fankę numer jeden!^^ Trevorek górą! Albo raczej Jolt górą! xD
    Co do rozdziału... Kocham i więcej takich ! Najlepszy! Ialla kochana! *^* Ciekawe jak sprawy się dalej potoczą... Super!
    Pozdrawiam i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
  3. luuubię to! czekam na kolejny rozdział ^^
    zapraszam do mnie na www.fairy-tail-nakama.blogspot.com ;D
    pozdrawiam ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. A gdzie jest Kira!!!! Rozumiem, że w następnym rozdziale ;) przepraszam, że dopiero teraz, ale wyszło kilka awanturek i zamieszań... Tęskniłaś? Mam nadzieję, że tak. Bo ja (choć czasem spóźniona) wiernie czytam twoje dzieło ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaa! To ten rozdział miałam skometować! Sorrki, tracę rachubę, przez budę... Mam okropną babę od polskiego(a wyobraź sobie, że miałam sześć w podstawówce z tego przedmiotu). No dobra, dobra, musim wyrazić opinię... Więccccc... UWIELBIAM-wystarczy mi jedno słowo. Świetny Trevor i cieszę się, że pojawiła się Ialla! Świetna jest! Przy okazji, jak jest Jolt(eon) i Eevee(nie wiem, czy dobrze napisałam), to lubię to opowiadanie jeszcze bardziej(fanka pokemonów)! Nom... To by było już... Pozdro...! A i życzę weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne Świetne świetne! xD Myślałam że nigdy nie doczekam się Ialli *dobrze napisałam? xD* ale jednak :D

    OdpowiedzUsuń