Ialla
czekała w obozie na powrót Trevora. Miał jej przynieść nowe
ubranie, by nie rzucała się w oczy. Potrafił być naprawdę
zręcznym złodziejem, jednak nie rozumiała czemu zajmuje mu to tak
dużo czasu.
Może
jednak nie dam mu tego jabłka. Nie zasłużył. Zostawiać mnie samą
na tak długo? Bezczelność!
Leżała
tak na trawie rozmyślając. Gładziła jedną dłonią kompas. Po raz
kolejny tego dnia spojrzała na wypełnioną symbolami tarczę.
Wskazywały one na to, że gdzieś w tym mieście jest wskazówka.
Usłyszała szelest w krzakach. Odruchowo chwyciła za swój kij i
stanęła gotowa do walki.
Pohamuj nerwy. To tylko,au. To tylko ja.
- przekazał jej Trevor.
-
W końcu wróciłeś. Co tak długo?!
To
nie ty uciekałaś przed hordą psów, policjantami, handlarzem z
paralizatorem i jakimś gościem z widłami. Moja stawka wzrosła do
dwóch jabłek.
-
Masz tutaj. I przestań narzekać. Ciesz się, że nie musiałeś
użyć Podporządkowania. - powiedziała, rzucając w jego stronę
jabłka. Jedno złapał w pyszczek, natomiast drugie poturlało się
gdzieś.
Zaczęła przeglądać ubrania,
które dla niej przyniósł Eevie. Szukała w głowie dobrego
określenia na nie. W końcu je znalazła, pirackie. Te ubrania były
pirackie. Była tam biała bluzka z bufiastymi rękawami odsłaniająca
ramiona, obcisłe brązowe spodnie, czarne kozaki do kolan i tego
samego koloru gorset wiązany z przodu.
- Trevuś…kochany Trevusiu,
najsłodszy na świecie i najbardziej kochany…
Nie, nie wrócę tam.
Wystarczająco dużo przeżyłem. W dodatku nie wpuszczą mnie drugi
raz.
Dziewczyna jęknęła zła. Dla
niej te ubrania były za bardzo wyzywające. Żeby chociaż płaszcz
jej jakiś przyniósł. Podniosła ubrania z ziemi i poszła za drzewo
się przebrać. Kiedy stamtąd wyszła zobaczyła jeszcze jedną
rzecz. Długi, ciemny płaszcz z kapturem. Tego jej było trzeba.
Skoro skończyłaś się już
stroić to chodźmy. Ale chcę iść na ramieniu. Wtedy nie będą
chcieli mnie zamordować.
Dziewczyna wystawiła rękę.
Zwierzę wdrapało się po niej i usadowiło wygodnie na ramieniu
właścicielki. Założyła ona kaptur i tak udali się do
miasta.
***
Dwójka wędrowców chodziła
po mieście. Sposób w jaki mogli namierzyć wskazówkę był
ograniczony. Po pierwsze, musieli znajdować się w tym samym
mieście. Po drugie, musieli iść dokładnie tą samą ścieżką,
co jej właściciel. Musieli przyspieszać, zwalniać i zatrzymywać
się dokładnie w tych samych miejscach. Ale mieli pewność, że na
pewno znajdą tą osobę.
Dziewczyna nagle przystanęła.
Nie miało to nic wspólnego z wyznaczoną trasą. Jej oczy zaszły
mgłą. Siedzący na ramieniu stworek zaczął ją trącać łapką.
Zeskoczył nawet z ramienia by pociągnąć ją za spodnie. Nie było
to proste przy jego wzroście. Sięgał on kolan swojej pani tylko
dzięki długim uszom.
Co jest? Ialla, co jest? -
dopytywał się w głowie dziewczyny zaniepokojony Trevor.
W końcu jej oczy na powrót
stały się ciemno-niebieskie. Potrząsnęła głową chcą się
pozbyć ostatniego widoku. Kiwnęła głową na stworka i udali się
w głąb jakiejś zaciemnionej, nieużywanej uliczki. Dziewczyna
schowała się za beczką, a zaraz za nią dobiegł jej towarzysz.
Nie potrafił biegać tak szybko jak ona przez swoje krótkie łapki.
Co się stało? Powiesz mi w
końcu? Ialla! Co widziałaś?
- Niech to szlag! - krzyknęła
dziewczyna. Ze złości kopnęła znajdującą się nieopodal puszkę.
- Wskazówka opuściła miasto. Przyszliśmy za późno.
Nie martw się. Będziemy
musieli po prostu znowu wyruszyć w podróż. Nie pierwszy raz.
- Byliśmy już tak blisko
Spadkobiercy! Dlaczego…dlaczego musiał wyjechać akurat, kiedy
krążyliśmy po mieście?!
Może Król Eonów chce,
żebyśmy spotkali go gdzie indziej? Nieważne, spytaj Kompasu dokąd
poszedł. Poszła. Poszli.
- Trevor, skończ z tym.
To już nie jest śmieszne. - powiedziała sceptycznie.
Zwierzątko tylko wywróciło
swoimi dużymi oczami. Dziewczyna natomiast wyciągnęła z kieszeni
swój kompas. Przez chwilę wpatrywała się w tarczę, po czym
zamknęła oczy. Wokół tarczy pojawiło się mnóstwo symboli.
Zaczęły one świecić. Z początku wolno, potem coraz szybciej. W
końcu zaczęły zwalniać. Zwalniały tak długo, aż zaczęły
świecić tylko dwa.
Pociąg i kwiat.
- Jak myślisz? Co to znaczy? -
spytała z już otwartymi oczami.
Pociąg to podróż. Jest
kilka miast z kwiatem w nazwie. Rozłóż mapę. Muszę pomyśleć.
Dziewczyna wyjęła z torby mapę
i rozłożyła ją na ziemi. Eevie zaczął ją studiować bardzo
uważnie.
Udał się albo do Clover,
albo Magnolii. Chodź, zbierajmy się. Magnolia jest bliżej, ale
to i tak kawał drogi.
Powstali z ziemi. Nawet nie
zauważyli, że się już ściemniło. Dzięki temu opuszczą miasto
po cichu i bez większych problemów. Przynajmniej taką mieli
nadzieję, a jak wiadomo: nadzieja błyszczy w sercu głupca.
Kiedy doszli do mało
uczęszczanej bramy, zaczęły się ich kłopoty. Z jednej z uliczek
wyszła grupka mężczyzn. Byli oni handlarzami niewolników. Nie
udało im się ostatnio nikogo złapać, więc nie mieli pieniędzy.
Jednak czuli, że tym razem szczęście się do nich uśmiechnęło.
Samotna dziewczyna szła ulicą, a jej jedynym towarzyszem był
królik. A może lis?
Od razu do niej doskoczyli.
Zaczęli od klasycznej sztuczki Czy ma pani zegarek?
Dziewczyna jednak nie zwróciła na nich uwagi. Nie znała
Fiorydzkiego, więc uznała ich za pijaków. Gdy wydawało się, że
ich minie złapali ją za ręce i unieruchomili. Nie miała
możliwości dobyć swojego kija. Jeden z mężczyzn podniósł
Trevora. Po krótkiej rozmowie z szefem wyrzucił go.
Ialla, wiesz co robić.
Dziewczyna kiwnęła głową w
stronę przyjaciela. Zamknęła oczy i skupiła się na uwolnieniu
mocy zależnej od kontraktu. Na jej lewym ramieniu pojawiła się
błyskawica. Była ona dwa tony ciemniejsza niż skóra.
Zainteresowało to mężczyzn. Jeden z nich widział co to oznacza.
Jako jedyny tej nocy przeżył, ratując się ucieczką w tamtej
chwili.
Pozostali jego towarzysze
spojrzeli w kierunku pupila dziewczyny. Jednak nie był już to ten
sam pupil co wcześniej. Jego kontury znikły, a on sam stał się
białym skupiskiem światła o swoim kształcie. Ze zgrozą
obserwowali jak jego łapy i tułów stają się coraz dłuższe.
Jego ogon zniknął, ale z jego boków wyrosły skrzydła. Miękki
kołnierz zmienił się w nastroszone kolce. Pysk wydłużył się,
nabierając bardziej zgrabnego wyglądu. W końcu światło zniknęło
pokazując jego nowy wygląd. Tera dużo bardziej przypominał
królika niż wcześniej. Jego sierść zmieniła kolor na żółty i
była sztywna, zwłaszcza na kołnierzu będącym aktualnie
niebieskim. To co wzięli za skrzydła, okazało się być sterczącą
na boki sierścią. O ile wcześniej sięgał kolan swojej
właścicielki tylko dzięki uszom, to teraz mógł spokojnie oprzeć
się głową o jej biodro. Jego oczy też zmieniły kształt. Teraz
wyglądały jak dwa migdały. Kiedy w końcu je otworzył okazały
się być czarne, a od jego ciała strzelały iskry.
- Jestem Eon Jolt. Pan
błyskawic i wyładowań elektrycznych. Chcecie zrobić krzywdę moim
podopiecznym. Nie żebym dbał o nich czy coś, ale tylko dzięki nim
mogę się zabawić w tym świecie. Skoro mnie wezwali…to czas na
zabawę. Ależ się podładowałem!
Gdy tylko skończył mówić,
pobiegł w ich stronę. Nie mieli nawet czasu zobaczyć jak się
zbliża. Poruszał się zbyt szybko. Najbliższego mężczyznę
zdzielił łapą, zostawiając na jego piersi głębokie ślady
pazurów. Podbiegł do niego drugi chcąc go uderzyć w głowę, lecz
Jolt zdążył uskoczyć w górę. Był nie tylko szybki, ale też
zwinny. Kiedy wylądował rzuciło się na niego dwoje ludzi z obu
stron. Odbił się od ziemi w taki sposób, że jego ostra sierść
na bokach otarła się jednego z nich. Wykorzystał ugodzonego jako
odskocznię i rzucił się z zębami na drugiego. Człowiek od
którego się odbił padł na ziemię w kałuży krwi. Jego sierść
bowiem była nie tylko sztywna, ale też bardzo ostra. Był on
pierwszym trupem tego wieczoru.
Drugiego człowieka złapał
zębami za rękę, niemal ją przegryzając. Otrzymał jednak od
niego kopniak w brzuch. Został przez to wyrzucony w powietrze. Udało
mu się jednak z gracją wylądować na chodniku. Reszta ludzi
zaczęła go otaczać kołem. Nieświadomie robili właśnie
najgłupszą możliwą rzecz. Dobyli zza pasów pistoletów,
sztyletów i mieczy. Właściciele pistoletów zaczęli strzelać.
Zaalarmowali tym strażników, stojących na flankach. Pobiegli oni
po posiłki. Jednak żaden nabój nie spełnił swojej roli. Odbiły
się od twardej sierści zwierzęcia.
- Rany, ale jesteście
przewidywalni. Miałem nadzieję, że pobawię się z wami dłużej.
Ech. Mogłem się tego spodziewać. - wszyscy członkowie grupy
rzucili się na niego w tym samym czasie.
- Jesteście w końcu tylko
głupimi ludźmi. Poison needles!*
Kiedy tylko wypowiedział
zaklęcie, z jego kołnierza wystrzeliła masa trujących igieł.
Trafiły one napastników w różne części ciała. Jeśli mieli
szczęście, umierali na miejscu. Jeśli nie, padali na ziemię
sparaliżowani. Potem czekała ich powolna i bolesna śmierć w
konwulsjach.
Jolt podszedł do ostatniego z
członków grupy, wciąż trzymającego Iallę. Był on zbyt
sparaliżowany strachem by nawet pomyśleć o ucieczce. Kiedy był
już bardzo blisko, chłopak jakby się przebudził i rzucił w jego
kierunku. Jednak sam nie wiedział co zrobić. Jolt uderzył go
błyskawicą. Chłopak padł na ziemię porażony, był ledwo żywy.
Jolt stanął jedną łapą na jego klatce piersiowej i uśmiechnął
się. Chłopak odpowiedział mu tym samym, po czym Eon zmiażdżył
mu klatkę piersiową opierając się o nią całym swoim ciężarem.
Chłopak zmarł z uśmiechem na ustach.
- Ra-any. Miałem nadzieję, że
chociaż jeden okaże się magiem. Dlaczego napadają na was tylko
takie płotki - narzekał Jolt.
Dziewczyna padła na kolana i
dotknęła chodnika głową.
- Dzięki ci Eonie piorunów,
żeś wysłuchał mej prośby i przybył.
- Jeny, czemu zawsze
wyskakujesz z tą gadką? Takie farmazony to lubi Umbr, nie ja. A tak
na marginesie, długo jeszcze masz zamiar tu zostać? Słyszę
Runicznych Rycerzy i nie wiem czy mogę się zacząć cieszyć.
Dziewczyna błyskawicznie
poderwała się z ziemi i zaczęła nasłuchiwać. Miał rację,
zbliżał się dość spory odział. Lepiej nie sprawiać więcej
problemów w mieście. Jeszcze ją zamkną, czy coś.
- Rozumiem, że nie. Szkoda.
Yawn. Dawno nie miałem okazji się rozruszać. Oby nasze następne
spotkanie było szybko, Bustierov. - zmienił się w kulę światła,
która zaczęła się kurczyć aż w końcu była wielkości Trevora.
Przybrała jego kształt, po czym to właśnie on pojawił się na
kamienistym chodniku. Był zbyt zmęczony, by wstać.
Dziewczyna wzięła go na ręce
i wybiegła szybko przez bramę miasta, zakładając szybko kaptur.
- Trevor? Pamiętasz jak
mówiłeś mi kiedyś, że milczenie jest złotem?
Pamiętam…a o co chodzi?
- Dopiero teraz to zrozumiałam.
Proszę, spróbuj wytłumaczyć Jolt'owi, że będzie lepiej jak
zacznie wykonywać swoją należność ciszej.
Poison needles - trujące igły
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chyba zrobienie sobie symbolu Fairy Tail na nodze dało mi jakiegoś kopa do opowiadania. Muszę robić to częściej. Ktoś jeszcze chce podskoczyć Trevor'ovi?>posyła znaczące spojrzenie Nikushimi<
P.S.: Uprzejmie proszę, by osoby, które mają mnie w polecanych, w końcu powiedziały coś na temat tego opowiadania. Inaczej naślę na was Trevor'a!
No no, widzę że Trevor, czy raczej Jolt plagiatuje Natsu...xD Bardzo fajny rozdział, ale jednak wole jak opisujesz Lucy i z Gray'em i wgl. gildię.
OdpowiedzUsuńAle to też bardzo mi się podoba.. życzę weny.!
On mnie zabije!O.O
OdpowiedzUsuńI jak tu iść spać by nie napadł na ciebie nasz ukochany Trevorek? ;P
Króliczku ty mój kochany masz fankę numer jeden!^^ Trevorek górą! Albo raczej Jolt górą! xD
Co do rozdziału... Kocham i więcej takich ! Najlepszy! Ialla kochana! *^* Ciekawe jak sprawy się dalej potoczą... Super!
Pozdrawiam i życzę dużo weny.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Usuńluuubię to! czekam na kolejny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na www.fairy-tail-nakama.blogspot.com ;D
pozdrawiam ;P
A gdzie jest Kira!!!! Rozumiem, że w następnym rozdziale ;) przepraszam, że dopiero teraz, ale wyszło kilka awanturek i zamieszań... Tęskniłaś? Mam nadzieję, że tak. Bo ja (choć czasem spóźniona) wiernie czytam twoje dzieło ;)
OdpowiedzUsuńAaaaa! To ten rozdział miałam skometować! Sorrki, tracę rachubę, przez budę... Mam okropną babę od polskiego(a wyobraź sobie, że miałam sześć w podstawówce z tego przedmiotu). No dobra, dobra, musim wyrazić opinię... Więccccc... UWIELBIAM-wystarczy mi jedno słowo. Świetny Trevor i cieszę się, że pojawiła się Ialla! Świetna jest! Przy okazji, jak jest Jolt(eon) i Eevee(nie wiem, czy dobrze napisałam), to lubię to opowiadanie jeszcze bardziej(fanka pokemonów)! Nom... To by było już... Pozdro...! A i życzę weny!!!
OdpowiedzUsuńŚwietne Świetne świetne! xD Myślałam że nigdy nie doczekam się Ialli *dobrze napisałam? xD* ale jednak :D
OdpowiedzUsuń