sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 27 Zagadkowa butelka

~Lucy~
          Do gildii przyszłam dość wcześnie. Nie kręciło się tu teraz zbyt wiele osób. Od razu pobiegłam do Natsu, siedzącego niedaleko wejścia. Jego stopy, w wyniku wczorajszego incydentu, zostały zabandażowane. Prawdopodobnie wybrał to miejsce, by móc mieć możliwość szybkiej ucieczki przed Erzą.
          - Cześć Natsu! - Nie zareagował. Nie odrywał również wzroku od trzymanej w rękach butelki. - Cześć Natsu! - zawołałam głośniej.
          - O, Lucy! Cześć! Nie zauważyłem cię. - powiedział przepraszająco, chowając dłoń w włosach i uśmiechając się przepraszająco.
          - Co tam masz? - spytałam go patrząc na butelkę.
          - Złapaliśmy to wczoraj! - pochwalił się Happy, lądując przed nami na stoliku. - Natsu cały czas się zastanawia jak to otworzyć. - Zaraz jak to powiedział, chłopak odwrócił głowę zawstydzony.
          - Nie moja wina, że się nie da. - spojrzał gniewnie na butelkę, przyciągając ją sobie bliżej oczu. - Ona mi rzuca wyzwanie! Nie pozwolę, żeby mnie pokonał jakiś wazonik!
          - Natsu, to jest butelka. - podpowiedział przyjacielowi Happy.
          - Nie obchodzi mnie to!
          - Dlaczego nie wyciągniesz po prostu korka? - spytałam go, zirytowana jego brakiem inteligencji.
          - Nie mogę go wyciągnąć!
          - To ją zbij.
          - Nie da się! - wrzasnął gwałtownie wstając i z całej siły cisnął butelką o ziemię.
          - Hiek! - wyrwało mi się z moich ust, widząc dziurę w podłodze gildii i odbijającą blask lamp butelkę na dnie.
          - Próbowałem ją też stopić. Nic z tego. - Happy zanurkował po butelkę i postawił ją z powrotem na stoliku przed nami. - Nie wiem co robić! - uderzył załamany głową w blat.
          Przyjrzałam się uważnie butelce. Widniała na niej jedna, długa rysa ale poza tym nie miała żadnych uszkodzeń. W jej środku znajdowała się jakaś kartka.
Natsu dostał list miłosny?! Zaraz, czemu mnie to tak irytuje?!
Wzięłam ją w dłonie, by móc się jej lepiej przyjrzeć. Kiedy to zrobiłam, na szkle pojawiła się kolejna rysa.
          - Natsu, ona pęka!
Smoczy Zabójca szybko podniósł głowę i spojrzał na trzymaną przeze mnie butelkę. Rysa robiła się coraz większa, aż w końcu przestała się rozchodzić.
          - Co robicie? - spytała patrząc nam przez ramię Erza. Słysząc jej głos oboje podskoczyliśmy ze strachu. Natsu chciał szybko wybiec, lecz Erza złapała go za szalik i posadziła na poprzednim miejscu.
          - Tego…no…etto… - dukałam pod nosem, stykając ze sobą palce wskazujące.
          - Lllllubią się – powiedział Happy, zwijając język w rurkę.
          - A to a propo czego było?! - wrzasnęliśmy razem z Natsu na kota. Zaraz po tym odwróciliśmy twarze zawstydzeni.
          - Rozumiem. - powiedziała Erza, spoglądając na nas.
          - To nie tak jak myślisz! - wydarłam się, machając dłońmi w powietrzu. Wyciągnęłam w jej stronę dłoń z butelką. - My tylko próbujemy to otworzyć.
Ujęła w dłonie butelkę i zaczęła oglądać ją z każdej strony. Czasami mruczała coś przy tym pod nosem.
          - Dlaczego nie wyjmiecie korka? - spytała, spoglądając na nas z góry.
          - Nie da się. Nie można jej też rozbić, ani roztopić. - odpowiedziałam jej szybko.
          - Zostawcie to mnie. - położyła butelkę na stół i wyjęła miecz z pochwy. Wzniosła go wysoko nad głowę, ale zanim go opuściła, na butelce pojawiła się kolejna rysa.
          - Znowu pęka!
Na butelce pojawiła się kolejna rysa, przecinając wcześniejsze dwie. Jednak szkło nadal nie chciało ustąpić.
          - Teraz będzie nawet łatwiej! - Erza upuściła miecz na butelkę. Jedyne co tym spowodowała to zniszczenie stołu. Happy w ostatniej chwili wysunął skrzydła, ratując się przed upadkiem. - Więc tak pogrywasz?! - wokół jej ciała rozbłysła wojownicza aura. - Ona mi rzuca wyzwanie! Nie pozwolę się pokonać przez byle dzbanek!
          - To butelka. - powiedziałam w tym samym czasie co Natsu. U nas obojga pojawiła się kropelka koło głowy. Erza nic sobie z tego nie robiąc, zaczęła jak oszalała uderzać mieczem w butelkę.
          - Co robicie? - spytał Wendy, podchodząc do nas. Koło jej nogi szła Carla, rzucając naokoło znudzone spojrzenie.
          - Carla! - Happy poleciał w stronę kotki, jednak ta w ostatniej chwili się uchyliła. Efektem tego było uderzenie błękitnego kota w filar.
          - Mam takie dziwne uczucie. Jak się ono nazywało? De Kawu? - zapytał siebie Natsu, drapiąc się po głowie.
          - Deja vu? - zasugerowałam.
          - O właśnie!
          - Dlaczego Pani Erza niszczy stół? - ponownie zadała pytanie Wendy.
          - Próbuje otworzyć butelkę. - odpowiedziałam jej, obserwując te poczynania ze ściągniętymi brwiami.
          - A nie może…
          - Nie może wyjąć korka, rozbić jej, ani stopić. - znowu odpowiedzieliśmy jednocześnie.
          - A mogę ją zobaczyć? - spytała nieśmiało.
          - Jeśli życie ci nie miłe…
          - Weź ją. - Erza wcisnęła dziewczynce butelkę w dłonie. Wendy zachwiała się, ale już po chwili odzyskała równowagę. Przyciągnęła butelkę bliżej oczu, po czym na szkle pojawiła się kolejna rysa. - Przepraszam, zepsułam ją!
          - Tak jak myślałam. - Erza skrzyżowała ręce na piersi.
          - Wiesz jak ją otworzyć?! - wykrzyknął uradowany Natsu.
          - Zdaje się, że pęka za każdym razem jeśli dotknie jej mag. A tak w ogóle, to czemu tak bardzo chcesz ją otworzyć? - spytała podejrzliwie Erza. Jej oczy przypominały dwie szparki.
          - Właśnie, też się nad tym zastanawiałam. Dlaczego?
Mam nadzieję, że to nie list od jakiejś jego dziewczyny. Czemu o tym pomyślałam?! Nie interesuje mnie to, jesteśmy przyjaciółmi.
          - Nie wiem. - odparł po chwili namysłu Natsu. - Czuję się, jakby coś mi to kazało. Tak jakby miało stać się coś złego, jeśli tego nie zrobię. - znowu położył głowę na blacie, podpierając się rękoma.
~Tymczasem~
          - Jeśli umieścimy jeszcze dwie tutaj - Azure przerwał, by pokaźnie ziewnąć. - To stworzymy w tym miejscu wyspę i unieruchomimy ich. - objaśnił, wodząc wskaźnikiem po mapie.
          - Świetnie! Ile ci to zajmie! - spytała Ialla, wstając z ziemi z gracją. Kiedy to robiła, Trevor zeskoczył z jej kolan.
          - Nie słuchałaś? - brązowowłosy ponownie ziewnął. - Nie mam bomb.
          - Masz! Sam mi mówiłeś!
          - Mam prototypy. Jeszcze nie opracowałem dla nich dobrego składu chemicznego. Są bardzo niestabilne.
          - A po mojemu? - mruknęła zirytowana dziewczyna.
          - Jeden zły ruch i jutro podcierasz się łokciem. - wyjaśnił zdegustowany, patrząc z nadzieją na łóżko.
          - To pracuj nad nim, a nie robisz sobie przerwę na drzemkę między spaniem.
          - Jak śpię to mi się najlepiej pracuje. Ja jakoś nie narzekam na twojego psa obronnego. - chłopak dla pewności zaczął się cofać.
          To się nazywa moc. Spojrzałem na niego, a ten już się kuli. Ciekawe co zrobi jak zacznę ziewać. Może w końcu puszczą mu zwieracze? - spytał z nadzieją swojej właścicielki.
Ialla starała się powstrzymać od śmiechu. Spojrzała gdzieś w bok, by Azure nie widział jej wyrazu twarzy.
          - Jasne, śmiej się. - mruknął obrażony, wydymając usta. Ialla znów musiała się powstrzymać by nie wybuchnąć śmiechem, gdyż teraz ubrany w długą, białą koszulę nocną, szlafmycę i z tym wyrazem twarzy wyglądał jak mały chłopiec.
          - Wybacz. - powiedziała w końcu, odgarniając palcem łzę z policzka. Na jej twarz powróciła powaga. - Pośpiesz się. Muszę go jak najszybciej nabyć.
          - Mogę wiedzieć dlaczego? - spytał nieśmiało, wychodząc zza komody. Dziewczyna spojrzała gdzieś w przestrzeń zamyślona.
          - Mam takie przeczucie, że odegra istotną rolę w tym co się dzieje. Może będzie umiał przekonać tę dziewczynę, albo posiąść jej moc? Może się w sobie zakochają i uciekną gdzieś, by nie musiała jej używać? A może wręcz przeciwnie, doprowadzi to wszystko do ruiny?
          - Green…
          - Powiedziałabym ci, gdybym wiedziała. Jesteś dla mnie jak brat, którego nie miałam. Mam prośbę, nie mów nikomu o tym planie. Muszę przemyśleć, czy nie zrobić czegoś jeszcze. - Dziewczyna skierowała się do wyjścia. Jej szata łopotała, niesiona podmuchem z zewnątrz. Obok jej nóg dumnie deptał Trevor.
          Dlaczego mu nie powiedziałaś o - przerwał by puścić wiązankę przekleństw. - twoim bracie? Wiem czemu ja bym tego nie zrobił, ale ty? Macie te swoje więzy krwi, niestety.
          - Dlaczego zawsze narzekasz na pokrewieństwo? Nie tylko moje i Pandy, ale tak ogółem?
          Zwierzak stanął nagle, zwieszając jednocześnie uszy i mrużąc oczy jakby powstrzymywał płacz. Przed oczami mignęło mu mnóstwo wspomnień sprzed dwudziestu lat, nakładając się na siebie. W głowie Ialli pojawiły się jako bezkształtna masa kolorów, przepełniona bólem i smutkiem. Dominującą barwą była czerwień. Eevie potrząsnął głową, odpędzając od siebie obrazy.
          Bez powodu. - burknął doganiając właścicielkę. - Może kiedyś ci powiem, ale jeszcze nie przyszedł na to czas.
          - A kiedy będzie? Jak skończę sześćdziesiąt lat? - zażartowała dziewczyna. Zwierzę wzniosło na nią swoje oczy, przepełnione w tej chwili starczą mądrością.
          Będziesz wiedzieć kiedy on nadejdzie. Będzie bardzo wybuchowy. A przynajmniej tak mi się wydaje. - dziewczyna fuknęła.
          - Na wydaje mi się, to się kiedyś zgubiliśmy. - spojrzała na przyjaciela z góry, unosząc brwi w niemym pytaniu: pamiętasz?
          A moja to wina, że wszystkie drzewa w lesie wyglądają tak samo?!
~A w jeszcze innym miejscu~
          - Cholera znowu. - jęknęła Neco. Leżała na swojej pryczy zlana potem, po raz kolejny obudzona przez koszmar. - Nie chciałam tego Ami. Przepraszam. - jęczała trzymając się za głowę, próbując odpędzić obraz rudowłosej dziewczyny. Wzięła głęboki oddech, żeby się uspokoić. - Nie zostało ci wiele czasu, prawda Kircia? Trzeba stąd szybko zwiewać, zanim ci się pogorszy. Znaczy, fizycznie nie psychicznie. Dla tego drugiego, jak to mówisz: nie ma nadziei.
--------------------------------------------------------------------------------------------
H: ...
*siorb*I po cholerę ja to zaczęłam oglądać?!
H: Czemu ta trawa tak głośno rośnie?
<Błysk światła. Pojawia się wróżka w czarnej sukience i o szarych skrzydełkach>
Kuroki: Ohayo minna! Jestem Kuroki, jaźń zapasowa. Kiedy Higari i Iguś nie mają na nic siły, dowodzenie przejmuję ja. Informuję, że Higari ma kaca, a Iguś ogląda Clannad i nie nadaje się do niczego. Cały czas tylko ryczy =.=" Dobra, teraz główny powód mojego przybycia. Wolicie, żeby dalsze rozdziały były w pierwszej czy w trzeciej osobie? I czy styl się poprawia, czy wciąż leży i kwiczy? Potraficie już przewidzieć zakończenie? Wiecie już, jakie paringi wygrają w ostatecznym rozrachunku? To tyle ode mnie.<znika w błysku światła>
Leave comment please!

3 komentarze:

  1. Wolę, żeby zostało tak, jak jest. W pierwszej i w trzeciej. Do paringu domyślam się, do zakończenia nie mam wizji (Zakończenia?! Nie chcę, żeby to się za szybko skończyło!). A w tym rozdziale najbardziej mi podobała mi się akcja z butelką ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no, no.... "Jesteś bratem, którego nigdy nie miałam..." Brzmi znajomo, nie? Ahh... ten braciszek jak on coś palniee...(stan plastikowej blondynki z pałacu playboya.)
    No nic, rozdział fajny, pisz jak piszesz, bo się potem nie połapie xD (tępa od urodzenia)
    Mort: Mało stópek! T,T
    Oj, siedź już cicho Mort, zaraz pomacasz te królewskie stopy.
    Jak widzisz, kończę, bo Mort się niecierpliwi. Weny Życzę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Woooo... ten crossover zaczyna się robić naprawdę straszny. Znaczy dobrze piszesz, wszystko skleja się w całość i wbrew wszelkim pozorom nie jest infantylne ale żeby wszystkiego nie zepsuć i zakończyć wszystkie watki które już rozpoczęłaś i rozpoczynać zaczynasz musiałabyś napisać co najmniej Illiadę.

    OdpowiedzUsuń