niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 31 Rozróba w kasynie

           Gray, Lucy i Natsu weszli na salę, nie ściągając żadnych ciekawskich spojrzeń. Kilka osób oderwało na moment wzrok od kart, by przyjrzeć się gościom, po czym wracała powiększać lub tracić majątek. Chłopcy rozglądali się po sali, próbując jednocześnie nie nadepnąć na ciągnącą się po ziemi sukienkę Lucy.
           - Łoach! Ile tu żarcia! - krzyknął Natsu widząc postawiony na środku stół. Chciał się puścić biegiem w jego stronę, jednak blondynka w porę stanęła mu na stopie i wskazała na siedzącą niedaleko Erzę. Różowowłosy widząc jej mordercze spojrzenie, rzucone na szybko znad kart, skamieniał. Ruszył się dopiero po tym, gdy Lucy uderzyła go dłonią w tył głowy.
           - Przestańcie się wygłupiać. Chodźmy i znajdźmy tego kolesia. - warknął Gray. Był już na granicy swojej wytrzymałości.
           - Co ty taki dziwny jesteś, zboczeńcu? - spytał Natsu z wrednym uśmieszkiem. - Czyżbyś użył swojej szczoteczki do zębów?
           - Nie jestem. Po prostu się nie wyspałem. I co jest nie tak ze szczoteczką? - spytał czarnowłosy unosząc brwi.
           - Nic. - dodał błyskawicznie Natsu.
Doszli właśnie do stołu, wokół którego rozpoczynała się rozgrywka w pokera. Różne osoby posiadały różne żetony, o innych wartościach. Niektórzy mieli wielkie stosy, tylko wysokich wartości, innym ledwie zostawały jeszcze pieniądze. Skrupulatnie przekładali i sprawdzali karty, chcąc mieć jak najlepszy układ.
           - Oby ta dziewczyna wiedziała co ją czeka, jak się nie uda. - mruknął pod nosem Gray, siadając do stołu. - Rozejrzyjcie się, jak go znajdziecie to mnie zawołajcie. Wchodzę za 20000.
           Ostatnie słowa skierował do człowieka tasującego karty. Kiedy tylko Lucy i Natsu, odeszli poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwrócił głowę z zamiarem nawrzeszczenia na Natsu, jednak ku swojemu zdziwieniu to nie był Smoczy Zabójca ani Lucy. Był to dwudziestoparoletni mężczyzna, z brązowymi włosami przewiązanymi czerwoną bandamką. Miał na sobie czarny garnitur i czerwoną koszulę.
           - Tu soy el no ella, Green? - spytał płynnie, zdziwionym tonem.
           Gray zmarszczył brwi, jednak po chwili jakaś część jego mózgu się odezwała. Zardzewiałe trybiki poruszyły się, pozwalając mu zrozumieć wypowiedź. Gdy to się stało inne, odpowiedzialne za dreszcze, również spełniły swoją funkcję.
           - Green, jesteś chłopakiem a nie dziewczyną?

~Tymczasem~

           - Znowu chcesz mi to zrobić?! - Wrzasnęła Inu w twarz Ikuto. Jej oczy zaszkliły się i tylko resztką siły powstrzymywała się od płaczu. Ciemnowłosy chłopak natomiast stał w miejscu, wpatrując się w nią smutnymi oczami. Happy i Carla oddalili się chwilę wcześniej, by dać im swobodę do rozmowy. A przynajmniej tak tłumaczył Happy, kiedy poprosił o to Carlę.
           - Spokojnie, wiesz że chcę dla ciebie jak najlepiej.
           - Ty?! Ty dbasz tylko o siebie! Pomagasz mi, bo tak ci wygodnie! - łzy opuściły w końcu oczy Inu i spłynęły ciurkiem po policzkach. - Nie wiesz co czuję! Wiesz jakie to uczucie budzić się rano i nie wiedzieć kim się jest?! - wytarła nadgarstkiem łzy i zaczęła pociągać nosem. Po chwili ogromny ciężar nagromadzonych przez lata uczuć sprawił, że upadła na kolana, ukrywając jednocześnie twarz w dłoniach.
Ikuto podszedł do dziewczyny i przytulił ją, by choć trochę ją pocieszyć. Nie zaoponowała, jeśli nie liczyć mrukniętego pod nosem: idź sobie. Już po chwili moczyła jego kurtkę swoimi łzami.
           - Po części wiem. - wyszeptał, kryjąc twarz w jej włosach. Dziewczyną targnął spazm płaczu.
           - Ty nic nie wiesz! Muszę to zrobić! Druga szansa się nie powtórzy! - z jej piersi wyrwał się szloch. - Ja, Nezumi, ci ludzie w kasynie, a nawet ty! Wszyscy przybyli do tego miasta w jakimś celu! A kiedy ten cel umiera, lądują w rynsztokach! Nie chcę skończyć jak oni! - pociągnęła nosem i na powrót zaczęła płakać. - Dziesięć lat. Czekałam na ten moment dziesięć, długich lat! Nie odbieraj mi tego, bo Nezumi cię o to prosił! Czy koty nie są wolne i nie kierują się własnymi zasadami?! Kłamałeś kiedy to mówiłeś?! I kto to słyszał, by szczur rządził kotem?! To wstyd dla nas obojga.
           - Ty nie jesteś kotem. - zaśmiał się, choć było to raczej wymuszone. - Inu…
           - Już dobrze. Już wszystko ze mną w porządku. - powiedziała podnosząc głowę i spoglądając mu w oczy. - Ale nie pójdę z tobą do domu.
Szybciej niż ludzkie oko było w stanie zauważyć, wyciągnęła dłonią z lewego kozaka igłę i wbiła ją w szyję chłopaka. Ten chwilę później padł na ziemię, rażony wtartą tam trucizną.
           - Nie martw się, za kilka godzin odzyskasz przytomność. - odpowiedziała zimnym tonem, kierując się na tyły kasyna. - Czas zacząć imprezkę.
Wyciągnęła z drugiego kozaka zapałkę, którą podpaliła przejeżdżając nią po podeszwie, po czym rzuciła ją do magazynu z fajerwerkami.

~Wracając do naszych bohaterów...~

           - Przepraszam, pomylił mnie pan z kimś. - odpowiedział jąkając się Gray.
           - Nie wygłupiaj się, Green! Wiem, że to ty! Przyszedłeś sprawdzić czy posłuchałem Azure, a co za tym idzie ciebie? - spytał mężczyzna. W jego głosie słychać było niezadowolenie. - Wiesz, że jestem spłukany! Musiałem przyjść się dorobić żeby później coś kupić!
           - Nie wiem o czym pan mówić.
           - Weź się nie wygłupiaj, jakbyś języka nie znała…znaczy, nie znał.
Zanim Gray zdążył obmyślić odpowiedź, w kasynie rozległ się wybuch. Chwilę później budynek zaczął się walić. Ludzie w popłochu biegli do wyjścia potrącając się nawzajem. Kilkoro próbowało jeszcze spieniężyć żetony w banku. Człowiek rozmawiający z Gray'em natomiast, stracił przytomność po uderzeniu w głowę kawałkiem żyrandola, wiszącego wcześniej na suficie nad stołem do gry.
           - Natsu, już nie żyjesz! - wrzasnął na cały głos Gray, po czym przerzucił sobie przez ramię nieprzytomnego mężczyznę. Nie miał pewności, ale to mógł być ten facet z ogłoszenia. Biegnąc do wyjścia, krztusił się od kłębów kurzu i dymu.
           - Gray! - zawołała go Erza, biegnąc w jego stronę. Jej złota suknia była podarta, a fryzura ledwie się trzymała. Za nią dysząc ciężko biegła Wendy, w białej spódnicy z rozcięciami po bokach i niebieskim staniku. - Gdzie reszta?!
           - Nie wiem! Rozdzieliliśmy się tuż przed tym wybuchem! Nie sądzę by coś im się stało, w końcu Natsu co chwila coś niszczy! - obojgu zaschło w gardle od wszechobecnego dymu.
           - To nie był Natsu. Kche-kche. Ktoś podpalił dużą ilość fajerwerków. To one zniszczyły strop i salę.
           - Skąd wiesz, że to on ich nie podpalił? 
           - Skończyliście już gadać?! - rozległ się dziewczęcy głosik pod ich stopami. Była to Inu, wołająca ich spod otwartej w podłodze klapy. - Wchodźcie, szybko! - krzyknęła po czym zniknęła wewnątrz otworu.
           Nie czekając na zaproszenie, Erza skoczyła do dziury w podłodze. Kilka spinek trzymających jej włosy wysunęło się i wypadło na podłogę, ostatecznie niszcząc fryzurę. Zaraz za nią skoczyła Wendy, trzymając spódnicę tak, by się jej nie podwinęła. Gray poprawił sobie trzymanego na plecach człowieka i zanurkował do dziury za dziewczynami. Kiedy tylko jego stopy dotknęły podłoża, Inu pociągnęła za gruby sznur zamykając tym klapę. 
           Magowie rozejrzeli się po miejscu w którym wylądowali. Był to kamienny ściek, z na tyle niskim stropem by Erza i Gray musieli się pochylić. Jedynym źródłem światła były małe kulki, przyczepione do paska wybawczyni magów.
           - Wyprowadzę was stąd. Chodźcie! - zawołała Inu. Zarzuciła włosami i odwróciła tyłem do magów. Zanim zdążyła wykonać krok, Erza złapała ją za tył bezrękawnika.
           - Musimy poczekać na naszych przyjaciół. - rzuciła twardo. Różowowłosa obróciła w jej stronę głowę.
           - Mój przyjaciel prowadzi ich innym tunelem. Spotkacie się pod bramą.
           - Czemu nam pomagasz? - spytał Gray podejrzliwym tonem, mrużąc przy tym oczy. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
           - Uwierzycie jak powiem, że was polubiłam? - spojrzenie Erzy wystarczyło jej za odpowiedź. Westchnęła ciężko. - Tak myślałam...Mam sprawę do ciebie, Wasza Wysokość.
Gdy tylko to powiedziała, obróciła się zgrabnie na pięcie i mijając bez problemów Erzę skoczyła w stronę Maga Lodu.
~Tymczasem~
           - Jesteś przyjacielem Usuku? - spytała Lucy, idącego przed nią chłopaka. Wyglądał na bardzo miłego, jednak blondynka zastanawiała się dlaczego ciągle nosi czapkę i co mu się stało w szyję. Nie co dzień widzi się taki zakrwawiony bandaż, w dodatku wyglądający na świeży.
           - Można tak powiedzieć. - odpowiedział dziewczynie, ze złośliwym uśmieszkiem. - Gdybym wam powiedział, co naprawdę nas łączy, to już bym nie żył.
           - Taka jest twarda?! No to się napaliłem! - zapłon Natsu do walki stał się na tyle widoczny, że latarka ciemnowłosego stała się na moment zbędna.
           - Raczej sprytna. Lepiej jej nie zajdźcie za skórę.
           - Czemu nam pomagasz? - spytała Lucy, po długiej chwili ciszy. Od razu pożałowała, gdyż momentalnie oczy chłopaka stały się niesłychanie smutne.
           - Inu…ona…Nieważne. - machnął ręką i przyspieszył marsz.
           - Nie bądź taki, powiedz! - poprosił Natsu.
           - To nie takie proste. Musiałbym wam opowiedzieć całą historię Inu. Tego jak znalazła się w tym mieście.
           - A co to ma do rzeczy?!
           - Nikt nie przyjeżdża do tego miasta bez powodu. Zazwyczaj jest to chęć zdobycia pieniędzy, ale najczęściej ludzie szukają o czymś informacji. - chłopak zatrzymał się na chwilę, podnosząc do góry głowę. Lucy skojarzył się z węszącym w powietrzu Natsu. Zaraz po tym skręcił w tunel po prawej stronie. - Z Inu jest podobnie. Ona też szuka informacji.
           - O czym? - spytała Lucy, potykając się. Do wody nie wpadła tylko dzięki pomocy Natsu. Ikuto uśmiechnął się, widząc rumieniec blondynki.
           - O sobie samej...i swojej przeszłości.
           - To znaczy? Pytałem co to znaczy! Oi! - chłopak milczał, mimo usilnych prób Natsu.
           - Prosimy, chcemy wiedzieć jeśli coś grozi naszym przyjaciołom. 
           Ikuto na moment spojrzał na twarz blondynki, po czym z ciężkim westchnieniem i sercem zaczął opowiadać historię swojej przyjaciółki
           - Wszystko zaczęło się gdzieś tak dziesięć lat temu. Kiedy znalazł ją Nezumi, w trakcie jednej ze swoich licznych, w tamtych czasach, podróży...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
TADAIMA!
H: Nie ma to jak nie dodać notki przez miesiąc
K: Potwierdzam!
Nie ma to jak nosić stój cheerleaderki z napisem "Go Ikuto", ne? Higari?
H: Pamiętaj, jestem tobą więc nie dziw się temu fangirlizmowi.
Wiem... I przepraszam was drodzy czytelnicy <o ile jeszcze istniejecie> za beznadziejność tego rozdziału, zwłaszcza w porównaniu do ostatnich. Nie linczujcie mnie!
H: Tyle sprawdzianów to ja dawno nie widziałam.
K: Przegrzał mi się procesor od tego!
Dobra, już nie zamulam wam i możecie zacząć hejtować.
H: O ile ktoś to jeszcze czyta.
K: Dokładnie.
Nie ma to jak wsparcie, zwłaszcza kiedy jesteś chory.
Leave comment please!

1 komentarz:

  1. Cieszę się, że jest nowy rozdział. W sumie z czytanych ff przez ze mnie pozostał tylko twój. Więc cieszę się, że wróciłaś :D
    Rozdział taki w kit, pisałaś lepsze, jednak ten do najgorszych nie należy. :D

    OdpowiedzUsuń