sobota, 23 marca 2013

Rozdział dodatkowy: Historia Ikuto i Inu cz.I

           Kiedy Ikuto pierwszy raz spotkał Inu miał czternaście lat, a ona dziesięć. Było to tak wielkim przypadkiem, że samo przeznaczenie musiało je zaplanować. I choć żadne z nich nie powie tego głośno, to podoba im się ta myśl.
           Chłopiec wszedł do miasta w nocy, dziesięć minut przed tym jak brama została zamknięta. Miał na sobie białą koszulkę i krótkie, granatowe spodenki, ale już wtedy nosił czarną czapkę z włóczki. Nie lubił jej, ale niestety była koniecznością dla osobników jego pokroju. Przez ramię miał przewieszony biały futerał ze skrzypcami, a w drugiej ręce skórzaną torbę z całym swoim dobytkiem. Zapierał się ile mógł, ale jego powód przybycia do tego miasta był taki sam jak wszystkich. Informacje. To one mogą pomóc mu odzyskać to co utracił.
           Kiedy rozglądał się wokół siebie, zastanawiając co powinien teraz zrobić, usłyszał krzyk. Dopiero po chwili zrozumiał, że dochodził znad jego głowy. Gdy ją podniósł, jego oczom ukazała się lecąca w jego stronę, różowowłosa dziewczynka. Mimo swoich kocich instynktów, tym razem przeciążyła jego ludzka natura i nie zdążył się odsunąć. Wylądowała ona na nim z całym impetem, wzbudzając u obojga jęk. Chłopak podniósł głowę, chcąc nawtykać dziewczynie jej niezdarność, jednak nie było mu to dane. Kiedy tylko zobaczył wlepione w niego złote oczy, stracił głos i na krótki moment otaczający go świat przestał istnieć. Z nią było podobnie. Spojrzała w oczy chłopca, o kolorze którego nie była w stanie do końca zdefiniować. Nie wiedziała czy były one już fioletowe, czy jeszcze granatowe. W dodatku wydawały jej się tak smutne, że aż miała ochotę go przytulić i pocieszyć.
           - C...CO TY DO CHOLERY WYPRAWIASZ?! - wrzasnął w końcu Ikuto, kiedy otrząsnął się z dziwnego uczucia. Dziewczynę ten właśnie krzyk ocucił. Rozejrzała się błyskawicznie dookoła, siadając jednocześnie na chłopaku.
           - Niech to, znowu dach ratusza. Muszę się bardziej postarać. Dzięki za złagodzenie upadku.
           - Spadłaś z dachu?!
           - Tak.
           - Po co tam wchodziłaś?
           - Szefunio kazał mi wrócić do domu zanim zamkną bramę. Pobiegłam tędy, żeby było szybciej
 ale spadłam.
           - Ale czemu po dachu?
           - Bo jestem alpinistką! Wszystkie dachy w tym mieście są moje! Znaczy...oprócz tego ratusza - odwróciła się w stronę budynku, z którego spadła i zaczęła mu grozić pięścią - Kiedyś cię zdobędę!
Co za dziwna dziewczyna. Ale może to i lepiej. Takie najlepiej nadają się jeśli idzie o pomoc.
           - Słuchaj, znasz może jakieś miejsce, w którym mógłbym spędzić noc?
           - A twoi rodzice?
           - Jestem sam w tym mieście. - odpowiedział, patrząc w bok.
           - Chcesz zdobyć jakieś informacje? - Chłopak drgnął, słysząc to.
           - Skąd...
           - Wszyscy którzy tu przyjeżdżają, są tacy sami. - odwróciła głowę na bok, a jej oczy napełnił smutek. - Nawet ja. - dodała już tak cicho, że nawet on nie był pewien czy to usłyszał.
           - Ja nie...
           - Ty też. - dźwignęła się na nogi i wyciągnęła w jego stronę rękę. - Zaprowadzę cię, chodź ze mną.
Ikuto wstał, ignorując wyciągniętą w jego stronę dłoń. Otrzepał ubranie z kurzu i spojrzał znaczącą na o wiele niższą dziewczynę. Ta chwyciła jego ramię i pociągnęła ze sobą.
           - Chwila, co ty...
           - Tak się nie zgubimy.
           - Mhmm. - mruknął zły pod nosem
           - A tak właściwie, to jestem Usuku.
           - To nie jest twoje imię. - mruknął ze złośliwym uśmiechem.
           - S-skąd wiesz?
           - Potrafię wyczuć, kiedy ktoś kłamie.
Dziewczyna wydęła zła usta i przyspieszyła marsz, chcąc jak najszybciej dostać się na miejsce.
Masz szczęście, że mi cię szkoda bo bym cię już przegnała. Cały twój urok tkwi w tym, że masz spojrzenie zbłąkanego kotka.
           - Nie mam imienia. Wszyscy mówią mi Usuku, więc też to rób.
           - Dlaczego?
           - To skrót od Usukurenai. Nazywają mnie tak przez włosy. 
           Chłopiec ze zdziwieniem spojrzał na idącą obok niego dziewczynkę, kurczowo ściskającą jego ramię. Korzystając z okazji, przyjrzał się jej. Miała na sobie białą bluzkę w marynarskim stylu, z czerwoną lamówką i żółtą kokardą oraz czerwoną spódniczkę w kratkę. Na nogach nosiła czarne podkolanówki i brązowe buty. Przypominało mu to nieco mundurek szkolny. Jej sięgające ramion jasnoróżowe włosy były rozpuszczone, a część została upięta po lewej stronie w kitkę, którą zdobił klips w kształcie "X". Praktycznie całe czoło zakrywała nierówna grzywka, miejscami przykrywająca oczy. To przez to miał problem, ze stwierdzeniem, czy jej oczy są naprawdę złote, czy też brązowe i to światło dało im tę barwę.
           - Nie jest ci za ciepło? Już prawie maj, a ty masz na sobie czapkę. - spytała z troską.
           - Jest dobrze. - burknął pod nosem. - Nie jest ci zimno?
           - Pochodzę ze wschodu. Jestem odporna na mróz.
           Różowowłosa po długim marszu zatrzymała się pod różowym budynkiem, z którego odpadała farba. W niektórych miejscach uliczne gangi namalowały graffiti, o bardzo ich zdaniem ważnej treści. Pełno było tam przekleństw, powieszonych "patyczków" z czyimś imieniem nad głową i wyznań miłości do Kaliope, najpiękniejszej dziewczyny w mieście. Dziewczyna poszła na tyły budynku, ciągnąc za sobą Ikuto. Zatrzymała się dopiero, gdy doszła do pokaźnych rozmiarów piramidy z beczek i kubła na śmieci.
           - Chodź, tędy dostaniemy się do mojego pokoju.
           - Cz-czekaj! Co ty mi proponujesz?
           - Mam wolny materac, a ty potrzebujesz noclegu i nie masz pieniędzy. Szefunio jest informatorem tego miasta, więc rano będziesz mógł skorzystać z jego usług.
           - Dlaczego to robisz? - spytał zdziwiony chłopiec, kiedy zaczęła mozolną wspinaczkę po kupce beczek. Zatrzymała się z wysuniętą przed siebie ręką i po chwili odwróciła głowę w jego stronę.
           - Przypominasz mnie. - po tych słowach wróciła do wspinaczki. Chłopiec poczuł dziwne uczucie w sercu, gdy to usłyszał, ale szybko je odegnał. Zastąpiło je nowe przeczucie, które nigdy go nie myliło.
           - Dlaczego zajmuje ci to tak dużo czasu?! - jęknął z dołu. Chwilę po tym otrzymał mrożące krew w żyłach spojrzenie.
           - A dasz radę szybciej?! Uwłaczasz właśnie najlepszej alpinistce tego miasta!
Ignorując jej przechwałki, w dwóch skokach znalazł się nad nią. Nie wziął przy tym rozbiegu, a jego stopy nie wydały nawet najcichszego dźwięku kiedy dotykały drewna. Wyciągnął w jej stronę rękę.
           - Może cię poniosę? Będzie szybciej.
           - Hmph. - odwróciła głowę z mruknięciem, ale zwróciła w jego stronę oczy.
Więc one naprawdę są złote. - pomyślał chłopak.
           Zanim dziewczyna zdążyła zareagować i powiedzieć coś, została wzięta na ręce niczym panna młoda. Chłopak ugiął nogi i skoczył na sam szczyt beczek.
On nie tylko ma spojrzenie kota, ale też kocie ruchy. Brakuje jeszcze tylko uszu i ogona.
           - To tu?
           - Uhym. - mruknęła, odwracając jednocześnie zarumienioną twarz. - Postaw mnie i czekaj na sygnał.
           - Daruję sobie ten nocleg.
           - CO?! Dlaczego?!
           - Potrafię wyczuć, gdzie mnie nie chcą. Nie będę się tam pchał.
           - Ale...ale co zrobisz? Nie masz pieniędzy.
           - Mogę spać pod gołym niebem. Mi to bez różnicy.
           - Dziękuje za przyniesienie mnie tutaj.
Postawił dziewczynę na parapecie i zeskoczył na ziemię, nie wzniecając nawet pyłku piasku. Poprawił sobie założony na plecy futerał i poszedł w sobie tylko znanym kierunku. Zanim zniknął z oczu dziewczyny ta zdążyła jeszcze krzyknąć za nim.
           - Jak masz na imię?!
Przystanął na moment zamyślając się, by po chwili ruszyć z powrotem przed siebie. Zrezygnowana Usuku zaczęła wchodzić do pokoju.
           - Ikuto. - cicha odpowiedź sprawiła, że błyskawicznie odwróciła głowę. - Tsukiyomi Ikuto.
Zdążyła jeszcze zobaczyć jak jego odziane w brązowe buty stopy znikają w cieniu. Zniknął równie szybko, jak się pojawił.
           - U-suku-re-nai... - rozległo się wewnątrz pokoju dziewczyny.
Cholera, zapomniałam! Ile ja już mam spóźnienia?! Tym razem Szefunio napewno mnie poćwiartuje i wrzuci do rzeki! - przerwała na moment obgryzanie paznokci by spojrzeć na miejsce w którym zniknął ciemnowłosy, a po chwili na księżyc w pełni. Na krótką chwilę, dosłownie moment się uśmiechnęła. - Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy, Wędrujący Piekielny Księżycu.*
           - U-suku... - dało się się słyszeć naglące wołanie z jej sypialni. Dziewczynę od razu przebiegł dreszcz.
I nastrój chwili poszedł się kochać.
           - Idę!
Na stracenie. - dokończyła w myślach.

***

           Usuku obudziła się następnego dnia z przeświadczeniem, że dziwny chłopiec którego spotkała jej się przyśnił. Wykład Nezumi'ego odnośnie tego jak bardzo jest nieodpowiedzialna trwał wieki i skończył się jak zawsze. Wysłaniem jej do snu i obietnicą, że odpuszcza jej już ostatni raz.
Była sobota, czyli dzień który lubiła najbardziej. Ona i Nezumi chodzili wtedy na zakupy i robili sobie wolne od pracy. Miała nadzieję, na zdobycie jakiś nowych ubrań, ale zapomniała o tym po wczorajszej złości swojego ojca.
           Kiedy szli przez rynek, obładowani papierowymi torbami z jedzeniem, usłyszała coś co zawsze zmuszało ją do zatrzymania. Konkurs na torze przeszkód. Co jakiś czas, któryś właściciel kasyna ogłaszał jakiś by zwołać klientów. Jednocześnie alpiniści z całego miasta brali w nim udział, by ustalić swoją hierarchię. Jednak ostatnimi czasy wojna toczyła się tylko o drugie miejsce, gdyż każdy z tych konkursów wygrywała różowowłosa.
           - Idź, sam wszystko zaniosę. - jęknął Nezumi, dając córce przyzwolenie. Ta siłą wepchnęła mu w ręce torby i z prędkością światła pobiegła na zawody. Zostawiła za sobą jedynie kłąb kurzu.
Nie musiała się wpisywać na zawody, gdyż mimo młodego wyglądu, każdy znał jej dokonania alpinistki. Sam jej udział mógł sprawić, że przyjdzie więcej widzów, co cieszyło organizatorów i właścicieli.
           - Czyżby karta tegorocznych zawodów Sinners Coin miała się odwrócić?! Młody i nieznany uczestnik pokonał już wszystkich dotychczas świetnych zawodników! - krzyczał komentator ze swojej budki. Wzbudziło to ogólny entuzjazm tłumu i jego gromki krzyk. - Czy nie ma nikogo, kto śmiałby stawić mu czoła?!
           - Mogę spróbować? - zawołała Usuku, machając jednocześnie ręką. Głowy widzów odwróciły się w jej stronę, a właściciel kasyna zatarł dłonie w oczekiwaniu.
           - Proszę państwa, pojawiła się ONA! Podmuch różowego wiatru, który kłębi się i tańczy wśród przeszkód i dachów! Oto mistrzyni wszystkich torów przeszkód tego miasta! Usukurenai! Powitajcie ją brawami!
           Tłum zaczął wiwatować i rozstąpił się, wpuszczając ją na arenę. Dostojnie przeszła między nimi, by wyjść na środek specjalnie przygotowanego toru. Stojąca na środku postać odwróciła się w jej stronę i posłała swój firmowy, wredny uśmieszek.
           - Nie kłamałaś, naprawdę byłaś najlepsza.
           - Ikuto?

***

           - Ile tym razem wygrałaś? - spytał z zainteresowaniem Nezumi, kiedy Usuku weszła do jego gabinetu przez okno.
           - Dziesięć sekund... - mruknęła pod nosem.
           - Co?
           - Ta...TA CHOLERA BYŁA SZYBSZA O 10 SEKUND! - wrzasnęła wściekła dziewczyna, kopiąc jednocześnie biurko by się wyżyć.
           - Chcesz powiedzieć, że w tym roku...
           - Jeśli wymówisz "drugie miejsce" to nie wytrzymam i zrobię coś złego.
           Dziewczyna wyszła na korytarz i krętymi schodami udała się na poddasze, gdzie znajdował się jej pokój. Ich mieszkanie było bardzo małe, a gabinet Nezumi wynajmował z pieniędzy, które wygrywała. Przez tego dziwacznego chłopca, będą mieli problemy. W dodatku dołączył do ich konkurentów i zaciekłych wrogów, jeśli idzie o interesy.
           Różowowłosa rzuciła się na swój materac, pełniący jej formę łóżka. Zła do granic możliwości, zaczęła bić w niego rękoma. Książki i komiksy ustawione wokół niego spadały, kiedy przez przypadek uderzała w nie nogami.
           W końcu zebrała się w sobie i z rozbiegu wyskoczyła przez okno. W ostatniej wydawałoby się chwili, złapała się rynny dachu jedną ręką i zgrabnie obróciła na niej do tyłu, bez problemu lądując na dachu. Wypuściła trzymane w płucach powietrze i wstała. Skierowała swój wzrok na horyzont, znajdujący się daleko poza miastem.
           - Pewnego dnia oberwiesz za to, słyszysz?! Nie pozwolę się tak poniżać! Przygotuj się więc!
           - To do mnie miało być, czy po prostu lubisz sobie pokrzyczeć? - spytał Ikuto, leżący na plecach za dziewczyną z rękoma za głową.
           - Do ciebie. - mruknęła odwracając głowę w jego stronę.
Jak on to zrobił?! Nie widziałam go! Uuuuuuuch, dobrze że nie odskoczyłam odruchowo. Chyba nie wytrzymałam i popuściłam.
           - Wiesz, mówienie do siebie to pierwsza oznaka schizofrenii. To nie wróży dobrze młodym dziewczynom.
           - Ty... - dziewczyna się zagotowała i to dosłownie. Z jej uszu poszła para, z twarzy zniknął nos, na czoło wyszła pulsująca żyłka, a dłoń zacisnęła w pięść.
           - Przyszedłem ci pogratulować.
           - Hę?
           - Moje gratulacje, niewielu ludzi jest w stanie dotrzymać mi kroku.
           - Mówisz jakbyś nim nie był. - spojrzenie chłopaka stało się na moment nieobecne. W jego głowie zamajaczyły nieprzyjemne wspomnienia.

Co to jest?
To naprawdę człowiek?!
Sprzedajmy to! Ludzie chętnie kupią taką maskotkę!
To takie coś może istnieć?!
Hey! One naprawdę są twoje?

           - To ostatni raz, kiedy rozmawiamy jak przyjaciele. Od tej chwili jesteśmy wrogami, a co najmniej konkurentami. A skoro ma do tego dojść... - chłopak podwinął nogi pod klatkę piersiową, by po chwili stanąć na nich. Powoli podszedł do dziewczyny, na podobieństwo skradającego się kota. Pochylił się w jej stronę, co odruchowo wywołało u niej rumieniec. Ich oczy znalazły się na tym samym poziomie. Usuku odruchowo zamknęła oczy. - Pies. - wydobyło się z ust Ikuto.
           - Co? - spytała oszołomiona Usuku, mrugając oczami.
           - Zwierzęta na tym świecie toczą ze sobą bitwy od wieków. Smoki z tygrysami, wilki z niedźwiedziami, koty z psami. Pies jest jedynym stworzeniem, które ośmiela się kotu rzucić wyzwanie. Ale potrafi się też z nim zaprzyjaźnić, jeśli on to zaakceptuje. Od wieków toczą bitwę między sobą, o to co jest lepsze: kieł czy pazur?
           - Ładna ta przemowa, ale co to ma do rzeczy.
           - Koty są wolne i nie mają pana. Robią co chcą, ale nie zawsze zaznają szczęścia. Psy mają swojego właściciela i pomimo nie pełnej wolności, żyją pełnią życia. Pomagają też innym, nawet jeśli wiedzą, że mogą mieć problemy.
           - O...o co ci chodzi?
           - Nie masz imienia, prawda? Więc nadaję ci takie, które będzie pasować. Ja jestem kotem, ty jesteś psem. Tak więc...miło cię poznać, Inu.
           Po tych słowach wyminął dziewczynę skacząc na sąsiedni i dach, a potem na kolejny i jeszcze następny. Obserwowała go, dopóki słońce jej nie oślepiło. Dotknęła dłonią miejsca w którym znajdowało się serce, a wiatr rozwiał jej włosy.
           - Usukurenai...Inu. - na twarz wyszedł jej półuśmiech. - Miło mieć imię. Momencik, przecież to znaczy...Zabiję cię ty...ty...TY KOCI OSZUŚCIE!

*gra słów. Tsuki-księżyc, Yomi- piekło, Iku- wędrować
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak sobie pomyślałam, że może niektórzy chcieliby poczytać historię tej parki. Jeśli nie chcecie, to powiedzcie, nie będę tego wtedy kontynuować. Ale, jak myślicie, wyszło mi? Powinnam pisać dalszy ciąg, czy wrócić do głównego opowiadania?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz