czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 34 Legendy z Icebeerg

           - Twoja siostra? - ton głosu Erzy jasno świadczył, że nie może w to uwierzyć. Podobnie było z pozostałymi w pokoju osobami, choć Inu dużo bardziej zdziwił fakt istnienia Ialli niż jej plan. Jedyną osobą, którą to obeszło był Natsu. Jego uwagę skupiła zupełnie inna część wypowiedzi przyjaciela.
           - Co to jest ta Smocza Zamawiaczka? - spytał, wkładając herbatnik do ust.
           - Ale ty głupi jesteś. - jęknął Gray i odruchowo uderzył się dłonią w twarz. - Drago Cantara, to jedna z najstarszych wschodnich legend. Której części zdania nie zrozumiałeś?! I to nie jest żadna zamawiaczka, tylko zaklinaczka, debilu!
           - Kogo nazywasz debilem, zboczeńcu?! Co to zaklinaczka? - spytał, wkładając kolejną porcję ciastek do ust. Zaowocowało to oberwaniem w tył głowy od Erzy.
           - Nie mówi się z pełnymi ustami. - upomniała go szkarłatnowłosa.
           - Przepraszam. - odpowiedział słabo, zasłaniając rękoma tył głowy.
           - Właśnie, kim jest zaklinaczka? - dołączyła się do pytania Wendy.
           - Z tego co pamiętam, to była osoba która potrafiła władać duszami czy jakoś tak. - stwierdziła w zamyśleniu Lucy, kładąc palec na brodzie.
           - Władać...duszami?
           - Robi się ciekawie. - stwierdziła Inu, rozsiadając się jeszcze bardziej w fotelu.
           - Osoba, która panuje nad smokami? - wykrztusiła Wendy
           - Z grubsza tak. - Gray wstał i podszedł do okna, zwracając się tyłem do towarzyszy.
           - A podzielisz się nią chociaż?
           Czarnowłosy jęknął męczeńsko i powiódł wzrokiem po twarzach swoich towarzyszy. Na powrót odwrócił się do nich tyłem i przyłożył czoło do chłodnej szyby.
Przepraszam, że was w to wciągam. Naprawdę przepraszam.
           - Nie pamiętam już dokładnie tej opowieści. Szła jakoś tak...

           Tysiące lat temu, kiedy smoki władały tymi ziemiami, ludzie żyli w ciągłym strachu o swoje życie. Nikt nie wiedział kiedy zaatakują wioskę i kogo zjedzą. Jednak zawsze znajdą się jakieś wyjątki od reguły.
           Pewien smok imieniem Zaarvon, był niezwykle zainteresowany ludźmi. Można by go uznać za naukowca, gdyż z czystej ciekawości próbował zrozumieć ludzki sposób myślenia, ludzkie uczucia, technologię i wiele innych rzeczy, które nie istniały w świecie smoków.
           Żył on w czasach, gdy idea Smoczych Zabójców dopiero zaczynała się tworzyć. On sam wiedział, że nawet jeśli miałaby się ziścić to nie ma szans by mu pozwolono otrzymać wychowanka, gdyż uważano jego rodzaj magi za słaby.
           Pewnego dnia jednak, gdy badał szczątki jakiegoś miasta zniszczonego w pożarze, znalazł wiklinowy koszyk i śpiące w nim niemowlę. Nie wiadomo czy kierował się wtedy współczuciem, czy chęcią zdobycia obiektu doświadczalnego ale przygarnął dziecko do siebie. Uczył je wszystkiego, co wydawało mu się użyteczne: czytania, pisania, prowadzenia samochodu, malowania, nawet gry na pianinie i tańca, ale przede wszystkim jego własnej magi. 
           Nie wiadomo po dziś dzień na czym ona do końca polegała, ale jej podstawą był śpiew. Ponoć każda istota na ziemi ma swoje własne imię, nie to które zostaje nam nadane w dniu narodzin ale to, które określa nas samych. Z braku opcji nazwano je Prawdziwym Imieniem, a zdobycie go oznaczało władzę nad jego właścicielem. Magia tego smoka potrafiła zajrzeć w czyjeś wnętrze i wyśpiewać to imię.
           I tego została nauczona właśnie jego wychowanica, której na imię był Saphire. Nie wiadomo nawet jakiej była narodowości. Kształt jej oczu wskazywał na wschód, rysy na północ, ubiór na zachód, maniery zaś miała panienki z południa. Była piękną i wysoką blondynką, noszącą coś w rodzaju krótkiej, fioletowej yukaty reprezentującej kolor jej ojca. Na stopach i dłoniach migotało mnóstwo złotych bransolet, a w obciętych krótko włosach dłuższe pasma zdobiła koralikami, zaś w uszach zawsze miała parę srebrnych dzwoneczków.
           Miała nadzieję, że uda jej się przekonać smoki, by zaprzestały wojny z ludźmi. Kiedy tylko obwieściła to na zgromadzeniu, została wyśmiana i zmuszona do walki z jednym z najsilniejszych wojowników. Swoim śpiewem wyprosiła okoliczne drzewa by ją uchroniły, co też uczyniły. Jednak nie mogła robić tego przez długi czas, więc użyła swojej magi by wydobyć imię przeciwnika. Był to pierwszy raz kiedy to zrobiła na myślącej istocie. Wtedy zrozumiała, że nie naprawi świata tylko pięknymi słówkami i trzeba sobie będzie ubrudzić ręce. Podporządkowany jej smok zabił się na jej życzenie, by wzbudzić strach w reszcie swoich towarzyszy. Ci widząc siłę jej mocy pochylili przed nią głowy i ustanowili swoją królową. Jednak jak to bywa w takich przypadkach, władza niesie ze sobą problemy. Swoją moc udoskonaliła na tyle, że potrafiła wykorzystać czyjeś imię by zmienić go w królika czy ptaka, bądź odebrać mu coś cennego. Jeśli istniał ktoś kto się jej sprzeciwiał, czyniła to i nie miało znaczenia czy był człowiekiem, smokiem, czy inną Świadomą Rasą, jak nazywało się wtedy inne myślące istoty. Ludzie zawarli wtedy ze smokami chwilowy pakt o nieagresji i zaczęto szkolić Smoczych Zabójców.
           Jednak na dzień przed rozpoczęciem wojny, Saphire zniknęła nie zostawiając po sobie nawet śladu. Było tak, jakby ta dziewczyna nigdy nie istniała. Jedyną rzeczą jaką znaleziono, było malowidło zajmujące całą ścianę jej komnaty. Byli tam wszyscy bogowie wschodu, dwa smoki siedzące na gwiazdach i rycerz w złotej zbroi trzymający kryształowy miecz. Wykorzystując zamieszanie wywołane przez rebelię proludzką i przeciwników zgody z ludźmi, rozpoczęte kilka lat po jej zniknięciu, inny człowiek kąpiąc się w krwi swoich współbraci przejął władzę i został smoczym królem. A na imię mu było Acnologia.

           - Mogłem coś pominąć, ale mniej więcej tak to szło. - odpowiedział chłopak zwracając się w ich stronę. - I idę o zakład, że tam na dole będą jeszcze runy gwiazdy i miecza.
           - Naprawdę robi się ciekawie. - stwierdziła rozbawiona Inu.
           - Co ma z tym wspólnego twoja siostra? - pytanie zadane przez Lucy było jak najbardziej na miejscu, jednak i tak zaskoczyło wszystkich.
           - Ia...Ialla nie potrafi pogodzić się ze śmiercią. Jej zdaniem wszelką winę za to ponosi magia. - odpowiedział słabo Gray. - Sądzi, że jeśli sprowadzi Saphire zdoła ją usunąć.
           - A-ale to przecież niemożliwe. Ta dziewczyna pewnie nie żyje już...od bardzo dawna. - stwierdziła Wendy.
           - Właśnie! - zawtórował jej Natsu.
           - Zrobi to inaczej. - chłopak odgarnął grzywkę i wczepił dłoń w włosy. - Użyje Królewskiego Artefaktu...o ile już tego nie zrobiła! - uderzył pięścią w brązową ścianę tuż obok okna, tworząc w niej wgłębienie.
           - Nie~! - jęknęła Inu z wyciągniętą w stronę dziury dłonią. - Dopiero co to odmalowałam~!
           - Mówiłem ci, że to strata czasu. - stwierdził z wyższości Ikuto.
           - Morda w kubeł, bo oberwiesz jeszcze cztery razy! - zagroziła mu dziewczyna. Podniósł żartobliwie ręce w poddańczym geście. - A ja tyle czasu szukałam farby... - dodała łamliwym tonem, niemal zalewając się łzami.
I moje wykorzystywanie długów poszło na zmarnowanie. Jak ja to teraz naprawię?
           - Zapłacimy za naprawę. - pocieszyła ją Erza. - Kontroluj gniew, Gray.
           - Wybacz, Erza. - odpowiedział po długiej chwili. - Jestem głupi, mogłem wcześniej się domyślić.
           - Zboczeniec przyznał, że jest głupi! - krzyknął radośnie Natsu, wyrzucając obie ręce w górę.
           - Co to jest ten artefakt? - spytała, ignorując przyjaciela Lucy.
           -  Przepraszam za zniszczoną ścianę.
           Chłopak odetchnął ciężko i na powrót usiadł na kanapie, dygocąc lekko. Ciężko jednak było stwierdzić, czy ze strachu czy z podenerwowania. Położył ręce na kolanach, łącząc ze sobą dłonie i utkwił wzrok w jakimś słoju na drewnianej podłodze.
           - Rany, rany Wasza Wysokość chyba jest trochę przewrażliwiony na tym punkcie. - Stwierdziła Inu dźwigając się z fotela i podchodząc do barku. Wyciągnęła stamtąd dużą butelkę złotego trunku i postawiła ją na stole przed Gray'em. - Zwykle ludziom pomaga szklanka, czy dwie.
           - To nie jest dobry pomysł. - stwierdziły w tym samym czasie dziewczyny, a Natsu zaśmiał się nerwowo.
           - Dlaczego? Alkohol rozluźnia i takie tam. No i wszyscy wiedzą, że słowa pijanego to myśli trzeźwego.
           - Na serio?! - wrzasnęli jednocześnie przerażeni chłopcy, po czym spojrzeli po sobie.
           - Ano...czy wy... - zaczęła Lucy.
           - To nie zostało potwierdzone. Właściwie to nigdy się nie wydarzyło. Tak, to nigdy nie miało miejsca. - odpowiedział blondynce Gray.
           - Aye! - zawtórował mu Natsu.
           - CO się nigdy nie wydarzyło?! Jakim rodzajem przyjaciół wy jesteście?!
           - Wracajmy do tematu. - zawyrokowała Erza z błyskiem w oku. Przez ton jej głosu wszyscy magowie odruchowo usiedli w pozie karnej.
Straszna... - zahuczało w głowie Inu.
           - Czym jest ten artefakt, o którym mówiłeś? - ponowiła pytanie szkarłatnowłosa.. Chłopak ponownie westchnął, dalej z wbitym w ziemię wzrokiem.
           - To pochodzi od jeszcze innej legendy. Rodzina królewska miała dostać od siedmiu bogów wschodu artefakt, dzięki któremu będzie mogła zaprowadzić równowagę w swoim królestwie. - oparł się plecami o oparcie kanapy i odrzucił do tyłu głowę. - "Nie ma jednego świata. Istnieje nieskończona liczba światów. Takich jak ten, gdzie ludzkie dusze zamieszkują ciała i takich, gdzie kroczą obok nich. Potrafią być nieskończenie wielkie lub małe jak ziarnko pyłu. Oparte na magi i jej nieposiadające." Zorza Północna, wstęp. - po tych słowach znów usiadł normalnie -To była podstawa Królewskiego Artefaktu, zwanego później Srebrnym Kompasem. Potrafił on otwierać bramy do innych światów.
           - I co z tego, że otwierał jakąś tam bramę? Lucy cały czas to robi. - stwierdził z przekonaniem Natsu.
           - Ta jest inna. Może przywołać zaklinaczkę za pomocą rytuału, ale pojawi się tylko jako duch bez żadnych mocy. Jeśli użyje kompasu, otworzy bramę do innego świata i sprowadzi jakąś dziewczynę na zbiornik dla niej. - zacisnął dłoń w pięść. - Mogła nawet już to zrobić...
           - Jesteś pewny, że go posiada?
           - Widziałem na własne oczy.
           W pokoju zapadła głucha cisza. Po kilkuminutowej przerwie, zdającej się trwać wieczność, Erza postanowiła zabrać głos.
           - Trzeba się dowiedzieć, gdzie będą przetrzymywać tę dziewczynę i ją uratować. - zawyrokowała.
           - A jak chcesz to zrobić? Będziesz biegać po wszystkich miastach w Fiore i pytać, czy jakaś sekta nie wynajęła ostatnio jakiegoś starego budynku, czy innej rudery na obrzeżach miasta? - spytał jej sarkastycznie.
           - Alcatraz! -krzyknęła ni z tego ni z owego Inu.
           - Możesz mieć rację. - stwierdził Ikuto, czochrając delikatnie jej krótkie włosy.
           - O czym wy mówicie? - spytała domowników Lucy.
           - Kilka kilometrów za miastem jest więzienie. Dzieciaki kiedyś chodziły tam w ramach zabaw, ale przejęło je jakieś bractwo. Nazywają siebie jakimiś tam smokami. Jeśli mieliby kogoś przetrzymywać, to tylko tam. Pasuje idealnie, prawda? Teraz można się do niego dostać tylko dwiema drogami: starym kanałem i górskim tunelem. Ale do gór jest za daleko, żeby z niego korzystać. Jasna cholera! Nezumi miał rację z tą uwięzioną dziewczyną! To chyba pierwszy taki raz!
           - Nie mów tego tak głośno, bo mu złą reklamę robisz. - przypomniał jej złośliwym tonem Ikuto. Dziewczyna wydęła usta i obróciła głowę obrażona.
           - Nie musisz mi przypominać. - burknęła.
           - Ano...wiem, że to może nie jest dobry moment...ale moglibyście nas zabrać do tego więzienia? - spytał Natsu. Spojrzenia wszystkich skierowały się w jego stronę - No co? Może w tym zakonie będzie cała banda uzbrojonych po zęby magów! Ale się napaliłem!
Czego ja się spodziewałem. Natsu to jednak Natsu i nic tego nie zmieni. - skwitował w myślach Gray.
A już miałam nadzieję, że powie coś inteligentnego. - jęknęła Lucy.
           - Za odpowiednią opłatą, mogę to zrobić. - stwierdziła tonem handlowca różowowłosa.
Może w końcu kupię większą szafę i ten fajny żyrandol z kryształkami, a do tego jeszcze...
~*~
            - Więc rozumiem, że jak tylko oddamy tego karciarza, to idziemy im zapłacić? - upewnił się Natsu, kiedy wracali do gospody. Było już ciemno i chcieli się jeszcze wyspać przed swoją wyprawą.
           - Nie udawaj, że cokolwiek zrozumiałeś z tego co usłyszałeś. - stwierdził Gray.
           - Nieprawda! Zrozumiałem komu trzeba będzie spuścić manto! Ale się napaliłem!
           - Ty jednak jesteś głupi. - jęknął czarnowłosy.
           - COŚ  POWIEDZIAŁ?!
           - Wróciliście! - zawołał uradowany Happy, wylatując przez okno. - Ile za niego dostaliście?
           - Za kogo?
           - No za tego hazardzistę, a za kogo? - Carla dołączyła właśnie do Happy'ego - Przecież Gray był tu po niego jakąś godzinę temu.
           Magowie popatrzyli po sobie, bez cienia zrozumienia. Tylko czarnowłosy zacisnął dłoń, tak bardzo że niemal zbielała.
           - Więc przylazłaś do tego miasta, Ialla. - obwieścił tonem, który mógłby zmrozić żyły niejednemu. W tamtej chwili przez moment przeszła mu nawet myśl zabójstwa siostry. Zaraz jednak opanował się, a na jego twarzy zagościł uśmiech psychopaty. - Najwyższa pora czegoś cię nauczyć, głupia księżniczko. Natsu, złap jej trop! Jak ucieknie to nici z nagrody!
           - KYA! Szybko! Łap ten trop! Łap ten trop! Potrzebuję tych pieniędzy! - popędziła Smoczego Zabójcę blondynka.
            - Lucy znowu stała się straszna. - jęknął Happy.
           - Dobra, dajcie mi chwilę.
           - Ja też pomogę! - zaoferowała się Wendy.
           Dwójka Smoczych Zabójców zaczęła węszyć, kreśląc krętą drogę w poszukiwaniu właściwego zapachu. Kiedy już zaczynali tracić nadzieję, stało się.
           - Znalazłam! - krzyknęła Wendy i puściła się biegiem za znalezionym tropem.
           - Brawo Wendy! - pochwalił ją Natsu.
           - Za nią! - rozkazała Erza.
           - Oddajcie moją nagrodę! - dodała jeszcze Lucy, biegnąc za pozostałymi.
~*~
           - Już ci lepiej, Roja? - spytała z troską ruda dziewczyna, pochylając się nad nim. Jej włosy były spięte w dwa warkocze, a na sobie miała czerwono-białą sukienkę o prostym kroju.
           - Odkąd cię zobaczyłem, wszystko jest w porządku. - odparł szczęśliwy, łapiąc ją za dłoń.
           Zaraz rzygnę tęczą. - jęknął Trevor, przelewając w tę myśl całe swoje niezadowolenie. - Ialla, mamy problem. - dodał zaniepokojony, strzygąc uszami.
           - Co jest? - spytała szeptem dziewczyna, by nie wzbudzić podejrzenia w dwójce towarzyszy.
           Słyszę jak ktoś tu biegnie. Gorzej, te kroki są znajome. Jeszcze gorzej, ja znam ten zapach. Jeszcze jeszcze gorzej, to są magowie. Dokładniej piątka.
           - Panda i jego ferajna się zbliżają?! - powiedziała nieco głośniej niż powinna.
           - Kto się zbliża? - spytała zainteresowana rudowłosa. Ialla obróciła twarz w ich stronę.
           - Uciekajcie. Zbliża się piątka silnych magów, a wy nie możecie walczyć.
           - Ale... - zaczął Roja.
           - Już mi won stąd!
           Ruda dziewczyna skrzywiła się, ale zarzuciła sobie rękę Rojy i razem zaczęli się oddalać do ukrytego tunelu. Kiedy tylko zniknęli czarnowłosej z oczy, wyciągnęła kij.
           Naprawdę myślisz, że pokonasz ich tylko tym? - obwódki oczu Trevora błysnęły na czerwono - Mogę sprawić, że nie będziesz musiała tego robić, wystarczy że to powiesz.
           - Nie, Trevor. Muszę to zrobić własnoręcznie. - na twarz wyszedł jej złośliwy uśmiech. - Pora wypróbować nową zabawkę.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i dzięki maturzystom mamy nowy rozdział. Spędziłam dwa dni pisząc i poprawiając go, więc doceńcie to jakoś!
Leave comment please!

1 komentarz:

  1. według mnie powinnaś napisać książke! Kupiłabym wszystkie tomy!! Kocham, kocham i jeszcze raz kocham!!!

    OdpowiedzUsuń