środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 36 Kocie uszy Księżyca, czyli formowanie drużyny do inwazji

             Kiedy zakon Kolorowych Smoków przejął więzienie, było ono w opłakanym stanie. Dzięki ich długiej pracy obecnie było dość przytulne, jak na taki budynek. Pokoje strażników służyły za sypialnię wyznawcom, choć w pewnym momencie, gdy liczba wyznawców znacząco wzrosła, przerobiono kilka celi na sypialnie. Jednak lwia część wyznawców była bardzo młodymi osobami, toteż by pozbywać się nadmiaru ich energii, wykupiono mnóstwo wszelkiego rodzaju sprzętów i gier by móc ich zająć. Właśnie w tym pokoju kręciło się całe życie towarzyskie i było najgłośniej.
             - Oberwie mi się. Jak nic mi się oberwie. Czuję to w kościach i powietrzu. Dostanę łomot! - jęczał Azure, siedzący w kącie sali gier. - Ona mi przywali. Ona...
             - Zamknij mordę! - odpowiedzieli mu zgodnie wszyscy w pomieszczeniu, nie przerywając nawet gry.
             - Ale...
             - Jak masz narzekać i użalać się nad sobą, to znajdź sobie inne miejsce! Ja tu mam zamiar pobić rekord w Lodowych Wyścigach! - warknął chłopak, którego szata miała niebieskie wstawki, balansując na specjalnej desce przed ekranem z załadowaną grą.
             - Chyba śnisz Ao! - odkrzyknął chłopak z zielonymi rękawami, którego gra rozgrywała się na płaskim, błękitnym ekranie.
             - Zaraz nie będzie ci do śmiechu, Verde! A tak w ogóle, to wracaj do tych swoich pornosów!
             - Eroge to nie gra! To styl życia!
             - Wyłącz chociaż dźwięk! Nie wszyscy chcą słuchać tego co tam się dzieje!
             Kolejne kłótnie, konwersacje i okrzyki przerwał dźwięk włączającego się głośnika. Gry został wstrzymane, a kilka padów padło na ziemię. Tylko jedna osoba rzuciła nim przez całą długość sali, powodując jego zniszczenie.
             - Akurat kiedy miałem wygrać... - mruknął, poprawiając szatę z szarymi wstawkami.
             - Z tego co słyszę, Cinereo znowu się czymś zirytował. - stwierdził ironicznie przywódca Zakonu. Wszyscy zgromadzeni w sali zareagowali na to śmiechem, oprócz wspomnianego, który to wydął zirytowany usta. - Mam dla was dwie wiadomości dobrą i złą. Jedna to taka, że Roja wrócił.
             - A ta dobra? - zawołał ktoś żartobliwie. Po chwili przybił żółwika ze wszystkimi swoimi kumplami, pokładając się ze śmiechu.
             - Z tego co zrozumiałem, Green jest zdrajcą.
             Na sali zapadła głucha cisza, przerywana oddechami i dźwiękiem składanego pada, oraz wypadającej z niego śrubki .
Green...Ty nie mogłabyś... - pomyślał Azure i cichcem przemknął do wyjścia. - Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę tego na własne oczy.
~*~ 

             - No rzesz jasna cholera i stu żołnierzy! - zaklął Gray, wypadając z bramy miasta razem z Erzą. - Zdążyła nawiać. Jak ja ją teraz do cholery znajdę!
             - Spokojnie. Poczekamy na Natsu.
             - Za dużo czasu zajmie mu dotarcie tutaj. Ta mała cholera zdąży powiadomić kumpli. - w akcie desperacji kopnął jeden z kamieni. Jednak zamiast uderzyć w mur, trafił on w tył jego głowy. Sprawił to przybysz, którego przybycia nie zauważyli.
             Dwójka magów skierowała na niego swój wzrok. Był drobnej postury, ubrany w czarną pelerynę z odznaczającymi się kocimi uszami na głowie. Na nogach miał czarne kozaki i skórzane szorty, ze zwisającymi przy pasku srebrnymi pociskami. Dłonią odzianą w skórzaną minetkę sięgnęła do kaptura i odchyliła go na tyle, by móc dostrzec resztę jej twarzy.
             - Odział Tsuki no necomimi, do usług. - zawołała wesoło dziewczyna o różowych włosach i fioletowych, dzięki kontaktom, oczach.
             - Usuku?
 ~*~

             - Niech cię szlag, Bustierov. - burknął Jolt, truchtając obok swojej pani. - A już myślałem, że się trochę zabawię. Słuchasz mnie? prowadzasz na siebie boski gniew! Nie zdziw się jeśli pewnego dnia zginiesz od uderzenia piorunem. Ach, to takie irytujące! Akurat była szansa żeby zabłysnąć przed Esp. Opowiedziałbym jej o tym, jak pokonałem dwa smoki...
             - CO?! - dziewczyna zatrzymała się gwałtownie, łapiąc za bok. - Ugh. Jak to ze smokami...Tam byli tylko...tylko magowie. AU! - zgięła się wpół i odciągnęła dłoń od brzucha. Cała była pokryta czerwoną cieczą. - Krew...
             - Spostrzegawcza jesteś, nie ma co. Pewnie ranił cię kosą i nie zauważyłaś przez przypływ adrenaliny. - Jolt wywrócił ciemnymi oczami. - A mówiąc smoki, mam na myśli smoki. Dwoje z tych twoich magów było wychowanych przez smoki, co nie czyni ich ludźmi. Mogło być tak pięknie! Nie dość, że kilkoro magów to jeszcze do tego dwóch smoczych! Trochę głośnych i głupich, ale wciąż smoczych. Mogłem zrobić wrażenie na Esp, ale nie. Musiałaś dać w długą!
             - Nie było innego wyjścia.
             - Było go zostawić mi! Ale oczywiście duma jest ważniejsza! Mogłem mieć taki fajny wieczór...Teraz Flar nie da mi spokoju... - jęknął bóg piorunów, opadając bezwładnie na ziemię. - Mogłem ich pokonać...
             - Śledzą nas. - na dźwięk tych słów błyskawicznie podniósł głowę. - Dotrą do kwatery najpóźniej za trzy dni. Będziesz mógł spokojnie dokończyć bójkę.
             - Chociaż tyle dobrego. - mruknął niechętnie, a kąciki jego ust uniosły się w delikatnym uśmiechu. - Wsiadaj, zawiozę cię. Będzie szybciej niż pieszo.- dodał po chwili, stając do niej bokiem.
             - C-co?
             - Lubię panny w opałach. Jesteś obecnie jedną z nich, więc co się dziwisz. Ale pamiętaj, drugi raz tego nie powtórzę!
             Ialla przerzuciła koc przez grzbiet boga piorunów, a następnie usadowiła się na nim. Podziękowała w duchu za założenie spodni, gdyż "skrzydła" nie obcierały jej nóg.
             - Nie dam sobie założyć uprzęży, więc trzymaj się mocno nogami. - po tych słowach puścił się biegiem, a pędząc przypominał błyskawicę zagubioną na ziemi.

 ~*~
             - Co ty tu robisz? - zapytał Gray, stojącej przed nim dziewczyny, aktualnie zajętej oglądaniem swojej peleryny. - Myślałem...
             - Że nie pomogę wam, jak nie wyłożycie kasy? Bo nie pomogę. - okręciła się na palcach, zarzucając swoją ciemną peleryną. - Macie dostać kasę za tego gościa, tak? Ja go sama nie pokonam, a wy nie traficie do niego bez przewodnika. Jak go oddacie, to chcę dostać połowę nagrody!
             - Lucy nie starczy na czynsz. - stwierdziła rozdarta Erza.
             - Weź moją część. - zaproponował w zamian Gray.
             - Ile?
             - 70 000.
             Dziewczyna obróciła się do nich tyłem, teatralnym i zamaszystym gestem okręcając pelerynę. Skuliła się i zaczęła na palcach podliczać wydatki.
             - Farba, dziura, wazon...będzie trzeba zrezygnować z wykuszu. Remont łazienki też się opóźni, w dodatku trzeba będzie wziąć te tańsze płyt... - dalsze rozważania przerwał kociouchy chłopak, mierzwiąc jej krótkie włosy. Jego ubiór również się zmienił. Teraz miał na sobie granatowy strój, przypominający krojem mundurek szkolny, z doczepionymi na rękawach krzyżami.
             - Nie bądź taka zachłanna, bo zostaniesz starą panną. - zażartował.
             - Wybacz, że próbuję zmienić twoją norę w coś przypominającego mieszkanie. Ja nie rozumiem, dlaczego facetom to nie przeszkadza.
             - A dlaczego dla kobiet takie ważne są poduszki, meble, zasłony i tapeta?
             - Ale pomyśl. Nowa łazienka. Au! - jęknęła, gdy zdzielił ją dłonią, delikatnie jak na niego, w tył głowy.
             - Przyznałabyś się, że nie robisz tego dla kasy. 
             - ZAMILCZ! I jeśli już KTOŚ to TY!
             - Ano...Wiecie, że was słyszymy? - zaczął nieśmiało Gray. - Co ty masz na głowie? - dodał po chwili, wskazując palcem czubek głowy Ikuto. Jego uszy odruchowo poruszyły się.
Cholera, zapomniałem czapki. - zaklął w myślach.
             - T-to nic! - zawołała błyskawicznie Inu. - To...to taka ozdoba. Tak, ozdoba. Nosi ją na rzecz oddziału. Zmusiłam go do tego...no bo...no bo, ten...koty...koty są fajne, nie?
             - Nieważne, zaczekajmy na resztę i ruszamy w drogę. - zawyrokowała Erza. Różowowłosa odetchnęła z ulgą i posłała mordercze spojrzenie w kierunku kociouchego.
             - Nie. - powiedział twardo Gray. - Ta mała...
             - HEJ! Urosłam ostatnio trzy centymetry! - zawołała wściekła Inu. Zaraz po tym, ogon jej partnera uderzył ją w tył głowy.
             - Nie mówił o tobie. - upomniał ją szeptem Ikuto. - Przepraszam, kontynuuj.
             - Jak ta cholera dotrze do bazy, zdąży wszystkich uprzedzić. Pochowają się lub uciekną, a wierzcie mi, ciężko jest ich wytropić. Z każdą sekundą jest coraz dalej! Musimy ją jak najszybciej złapać! Zanim zrobi coś głupiego. - ręce Gray'a drżały z bezsilności, a tęczówki cały czas zmieniały rozmiar.
             - Więc ruszcie się! - pogoniła ich Inu, stając na wzniesieniu z usypanego piasku. - Moja forsa ucieka!
Lucy powiedziałaby to samo.  - zauważyła szkarłatnowłosa.
             - Dobra, idziemy. Reszta znajdzie nas po zapachu. - zarządziła Erza.
             Różowowłosa nie czekając na kolejny sygnał lub kłótnię, zeskoczyła ze wzniesienia i pognała jedną ze znanych jej ścieżek.
             - Ikuto, chroń tyły! Knight, pomóż mu! Prince, choć na słowo! - błyskawicznie zajęli swoje pozycje. Gray zrównał się z ich przewodniczką. - Mam pytanie. Odnośnie tej legendy...
             - Nie znam jej za dobrze. Nie wiem czy będę mógł ci odpowiedzieć.
             - Ta dziewczyna z legendy...może ona zdejmować klątwy? - spytała z nadzieją, przepełniającą jej oczy i głos.
             - Tylko te, które rzucili bogowie lub smoki. A co?
             - Nie interesuj się. - odpowiedziała, zarzucając kaptur. Na krótki moment, dosłownie sekundę, Gray gotów był przysiąc że się uśmiechnęła. - Masz zapchlone szczęście, koci zboczeńcu. - dodała jeszcze cicho, zanim w pełni włączyła swój instynkt.
Wiem to. - odpowiedział jej w myślach Ikuto, strzygąc jednocześnie uszami.
Ialla, zacznij się modlić. Bo jak cię znajdę to tylko bogowie będą w stanie cię obronić.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
...
K: Deprecha, raz proszę.
...
H: Raju, powiedz coś.
...
H: Powiedz coś, bo się zaczynam bać.
...
K: Higi tak ładnie prosi. To się jeszcze nie zdarzyło, więc wypada chyba wysłuchać tego.
...H...Hi...
K: Hi-nani?
H: Właśnie, nani?
Hi...HIRO MASHIMA, NIENAWIDZĘ CIĘ! SCZEŹNIJ W PIEKLE! GIŃ W POTWORNYCH MĘCZARNIACH! OBYŚ NADEPNĄŁ NA KLOCEK LEGO, BLISKO KONCERTU BIBER'A, GONIONY PRZEZ FANKI ONE DIRECTION, A TWOJE DZIECI BYŁY RUDE!
H: Już chyba wolałam jak siedziała cicho =="
K: Podpisuję się<przybijają piątkę>
MASZ CZAS DO SOBOTY, ŻEBY WYKUPIĆ SOBIE ŻYCIE!
Leave comment please!

1 komentarz:

  1. Hejcia Iga-chan...
    Też nie mam humorku... ==" A jednak antybiotyki nie robią takich wielkich cudów, jakby się wydawało Ile razy mam potwierdzać, że twój humor mnie powala, a akcja i pomysł na fabułę są nieziemskie i milion razy lepsze od mojego? Mogłabym tak porównywać swoje opowiadanie z twoim, ale co to da? Wolę cię pochwalić, za treść i za to, że mi w głowie nie zgrzytało przy czytaniu, jak po przeczytaniu postu Ume, który muszę poprawić.
    Za bohaterów, za Ikusia cię kocham... Za wszystko cię kocham, że mogę cię przytulić... Albo lepiej nie, bostonka to bardzo zaraźliwa choroba i przy okazji mogłabyś złapać anginy XD
    A z tym Mashimą-sensei to racja, ja się też podpisuję.
    I chyba tej riposty użyję na kumplu, którego nienawidzę, nie martw się, podam, że masz prawa autorskie XD
    Saaayoo... ^^

    OdpowiedzUsuń